Zdjęcia nie pochodzą z dalekiej Australii, gdzie autor spędził wiele lat, ale z rodzimej Lubelszczyzny. Tu artysta chętnie odpoczywa nieopodal Kazimierza Dolnego. „ Kilkanaście lat, które spędziłem na Antypodach – pisze we wstępie do albumu – było to dla mnie z jednej strony wspaniałym doświadczeniem otwierającym człowieka na inną kulturę, z drugiej zaś rodziło nostalgię za miejscem naszej młodości i nie tylko. Klimat australijski pozbawia przybyszów z Europy wschodniej wyraźnego rytmu życia narzuconego przez pięknie zróżnicowane cztery pory roku. Fotografie przedstawiają polskie krajobrazy zmieniające się w tym rytmie."
Na wystawie Tomek Sikora pokazuje tylko część zdjęć wybranych z publikacji książkowej. Ta druga jest więc obszerniejsza i silniej podkreśla cykliczne przemiany przyrody. Każdy rozdział w albumie rozpoczyna przysłowie, odpowiadający prezentowanej porze roku. Narracja zaczyna się od letniej przepowiedni: „Co się latem rodzi – zimą się przygodzi". Potem bardzo aktualnie: „Woła wrzesień, że już jesień". Stopniowo barwy szarzeją i kolejne karty mają coraz chłodniejsze kolory, a przywołana ludowa mądrość zapowiada „Gdy woda zimą w rzekach huczy, to na wiosnę mróz dokuczy". Ale w końcu będzie musiał ustąpić , bo „Jaskółka i pszczółka lata, znakiem to wiosny dla świata".
Patrząc na zdjęcia możemy całkowicie wtopić się w pejzaż, bo poza stronami otwierającymi nowe rozdziały, nie spotykamy w nich ludzi i obcujemy wyłącznie z naturą, oglądaną przez filtr wrażliwości artysty, który widzi ją bardziej malarsko niż reportażowo. Szuka więc najlepszego oświetlenia, które podkreśli feerie barw, wydobędzie miękkość mgieł i twardość lodu. I dostarcza nam całej gamy sensualnych wrażeń, choć oczywiście wizualne są najsilniejsze. Fotografie Sikory nieraz kojarzą się z obrazami Chełmońskiego, Malczewskiego, czy Podkowińskiego. I okrywają rzeczy niezwykłe nawet w miejscach zupełnie prozaicznych, jak zagony kapusty, które w jego obiektywie przemieniają w tajemnicze barwne, półabstrakcyjne krajobrazy symbolizujące jesień.
Jednak najpiękniejszą porą roku, zdaniem autora, jest zima. To wyznanie zaskakuje, bo chyba większość z nas najbardziej kocha wiosnę, kiedy świat budzi się dożycia. Chociaż gdy artysta fotografuje słoneczniki, niczym z Van Gogha, ale otoczone śniegiem, to unieważnia wszystkie stereotypy i zachęca nie tylko do czerpania radości z obserwacji natury, ale i kreatywnego korzystania z fotografii.