Robert Kuśmirowski (ur. 1973) nie bez powodu określany jest „fałszerzem i manipulatorem rzeczywistości”, a także „genialnym imitatorem”. Jego projekty to najczęściej instalacje będące rekonstrukcjami małych i wielkich przedmiotów i światów - od starej stacji kolejowej z wagonem i poczekalnią dworca (już na dyplomie w ASP), poprzez pracownię artystyczną z czasów PRL-u, biblioteki, gabinety, laboratoria. Za każdym razem artysta tworzył świat łudząco przypominający istniejący w rzeczywistości, a najczęściej – przeszłości. Większość z nich jest jednorazowa, komponowana specjalnie do przestrzeni bądź sytuacji. Inscenizacyjny rozmach, dbałość o detale przywodzi na myśl budowanie teatralnych czy filmowych scenografii, do których można pisać teksty.
- Lubię podróżować do miejsc, ludzi, gdzie nie dane było mi żyć, także przed datą moich urodzin – wyjaśniał Kuśmirowski „Rz”. - To są ciężary, może genetyczne, w postaci pozostawionych mi sygnałów, komunikatów. Bardzo wnikliwie badam te obszary, również osoby, świadków tych wydarzeń – wtedy wszystko staje się silniejsze, gotowe do opowiedzenia. Językiem wizualnym można opowiedzieć najlepiej.
Warto wspomnieć, że artysta znany jest z ponadprzeciętnego zamiłowania do zbierania wszystkiego, a z Sopotu zabrał kiedyś nawet nieczynny słup elektryczny. Nie ma go wprawdzie na tej wystawie, ale zapewne znajdzie swoje miejsce, w którymś z kolejnych projektów Kuśmirowskiego.
Pokazywana w Sopocie „Fotomorgana” to wystawa prac i obiektów sztuki parafotograficznej, a jej kuratorem i zarazem głównym artystą jest Kuśmirowski. Fotomorganę, czyli zjawisko pozornego powstania obrazu (w tym przypadku fotograficznego) tworzy stosując odległe techniki i formy wypowiedzi artystycznej takie jak: scenografia, instalacja artystyczna, obiekt, rekonstrukcja, assamblage czy performance. Wszystko po to, by zmylić nasze oczy. Artysta budował i montował ekspozycję aż przez trzy tygodnie – od rana do nocy. Jej serce zostało ukryte w wybudowanym pośrodku sali fragmencie starej zburzonej kamienicy z wyraźnymi śladami zniszczeń.
- Ta praca będąca rodzajem kapliczki, podarowana mi przez znanego kolekcjonera Edigio Marzona była jednym z najważniejszych impulsów do powstania wystawy – przyznaje Robert Kuśmirowski. – Jest bardzo emocjonalna. W głębokiej ramie umieszczone zostały trzy fotografie dokumentujące burzenie domu w Berlinie w marcu 1941 roku razem z wycinkiem prasowym wspominającym o bombardowaniu miasta. Są też odłamki, jak również z konstrukcji budynku dodatkowo umieścił lusterko, żeby odbiło tzw. próbę stali z jakiej została wykonana rama domu. To wszystko miało pokazać marność wobec oprawcy, który może pojawić się i zniszczyć, co dla nas cenne. I to nie tylko jeśli idzie o dom czy inne dobra materialne.