Agnieszka Lisak: Politycy, prawnicy i ich odporność na inwigilację

Bez wątpienia brakuje szkoleń dla funkcjonariuszy publicznych z rozpoznawania zagrożeń wynikających z działania obcych służb.

Publikacja: 11.12.2024 04:35

Agnieszka Lisak: Politycy, prawnicy i ich odporność na inwigilację

Foto: Adobe Stock

Już caryca Katarzyna II wiedziała, że najtańszym sposobem podbijania obcych państw są pieniądze i zaciąganie przez polityków długów wdzięczności. Bez angażowania wojska i rozlewu krwi można zająć kraj, nie brudząc swoich białych rękawiczek. Dzięki opłacanym politykom można było zapewnić sobie głosowanie nad ustawami w pożądany sposób, zrywanie sejmów i warcholstwo przekształcające najwyższy organ w państwie w prawdziwy cyrk. Ktoś biega z gaśnicą, ktoś inny twierdzi, że „nic nie pamięta”, lub omawia strategię „,nicniepamiętania”, jeszcze inny pamięta wszystko, nawet to, czego nie było.

Od śmierci carycy Katarzyny upłynęło ponad dwieście lat, a ja nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wciąż nie odrobiliśmy lekcji historii. Nie zdaliśmy egzaminu politycznej dojrzałości – kazus Białorusi niczego nas nie nauczył. Coraz częściej mam wrażenie, że w naszym parlamencie część polityków mówi językiem Putina i bynajmniej nie są „pożytecznymi idiotami”, jak twierdzą niektórzy, ale osobami, które doskonale wiedzą, co robią. Za wschodnią granicą mamy wojnę, a część parlamentarzystów głosi, że największym zagrożeniem dla Polski jest nie Rosja, ale państwa członkowskie NATO. Ich długą listę otwierają Niemcy. Dowodów na to nie trzeba szukać daleko, już od lat instalują w naszym kraju swoje przyczółki w postaci Lidla i Rossmanna, celem opanowania Polski. Kręgi związane z Radiem Maryja zaczęły nawet nazywać tę drugą, jakże niebezpieczną sieć „esesmanem”.

Jeszcze inni przed głosowaniem w parlamencie przekonują, że powietrze z wiatraków zabija, więc należałoby je zlikwidować, ewentualnie wprowadzić taki próg odległości, by nikt nie mógł ich postawić. A wtedy będziemy mogli kupować bezpieczną cichą energię od Rosji, finansując jej wojnę na Ukrainie, a kiedyś być może wojnę przeciw Polsce.

Nieodrobioną lekcją przezorności jest przypadek sędziego Tomasza Szmydta, który nigdy nie ukrywał swoich prorosyjskich fascynacji, mając jednocześnie dostęp do tajemnic państwowych. Nieraz zadaję sobie pytanie, jak to możliwe, że nikomu z jego otoczenia nie zapaliła się czerwona lampka. Bez wątpienia zabrakło doświadczenia i szkoleń z rozpoznawania przez funkcjonariuszy publicznych zagrożeń ze strony działania obcych służb.

Życiorys Maty Hari

Grupą zawodową, która jest narażona na zainteresowanie obcego wywiadu, są nie tylko funkcjonariusze publiczni, ale także radcowie prawni mający dostęp do tajemnic państwowych i gospodarczych, np. w spółkach Skarbu Państwa. Złożoność prawa sprawia, że dziś w wielu urzędach, takich jak np. Ministerstwo Obrony Narodowej czy Kancelaria Prezesa Rady Ministrów każdy dokument, akt, kontrakt konsultowany musi być z prawnikiem.

Z tego też powodu z ogromnym zainteresowaniem wzięłam udział w szkoleniu dla radców prawnych z rozpoznawania zagrożeń związanych z działalnością obcego wywiadu. Zostało przeprowadzone przez instytucję, której nazwę wypada przemilczeć.

Niestety z teoretycznego wykładu nie dowiedziałam się niczego poza tym, co znane jest wszystkim z telewizji. Zdecydowanie więcej o technikach działania obcego wywiadu przeciętny Polak może wynieść z książek Mariana Zacharskiego czy Wiktora Suworowa. Było o: rodzajach, przyczynach, różnorodnościach, czynnikach, szerokim spektrum zagadnień… Dowiedziałam się, że wyjeżdżając na wakacje, nie należy chwalić się tym w mediach społecznościowych. Było także słów kilka o Macie Hari.

Miałam unikatową okazję cofnąć się w czasie i poczuć jak student podczas teoretycznego wykładu na zajęciach prawa. Aż w końcu „odpłynęłam” tak, jak kiedyś „odpływałam” na uczelni. Za oknem widziałam nasz kraj wielki i piękny jak Titanic. Niestety Titanic tonął, a w Sejmie i na najwyższych szczeblach władzy wciąż grała orkiestra.

Ku przestrodze współczesnym

W 2022 r. opracowana została przez prof. Zofię Zielińską korespondencja pomiędzy Stanisławem Augustem Poniatowskim a carycą Katarzyną II. Pouczająca to lekcja historii, dojmujący obraz tego, jak można rządzić innym krajem bez podbijania go, to jest poprzez pieniądze, pomoc w zdobyciu władzy i zaciągnięte poczucie wdzięczności.

Gdy Stanisław August Poniatowski wstępował na tron, miał już za sobą pobyt w Petersburgu i płomienny romans z carycą Katarzyną, podczas którego słuchał zapewne obietnic o zdobyciu korony w Polsce. I oto słowo stało się ciałem. W 1764 r. pod bagnetami rosyjskich wojsk odbyła się jego elekcja. Tuż po niej tak pisał do swojej protektorki:

-„Godność, na jaką potężna dłoń Waszej Cesarskiej Mości wynosi mnie w tej chwili, zaskarbia mój dozgonny szacunek, nieustanne przywiązanie i wdzięczność, które od tak dawna Pani oświadczałem”.

Proponuję zwrócić uwagę na słowa „od tak dawna”. W tej historii nic nie było przypadkiem i nie działo się nagle. Scenariusz już dawno został napisany. Odtąd losy Polski miały być pisane w Petersburgu.

W kolejnych listach król skrupulatnie informował carycę Katarzynę, co dzieje się w kraju, prosił o zgodę na określone decyzje polityczne, nieustannie zapewniał o pełnej uległości i oddaniu.

- „Zna Pani przecież mój charakter i wie, jaką władzę ma nade mną poczucie wdzięczności. (…) Niewątpliwie nic bardziej nie pochlebia mej ambicji i nie wzmacnia mej wdzięczności niż to, że mógłbym stać się rzeczywiście użytecznym sojusznikiem Waszej Cesarskiej Mości”.

Innym razem monarcha skwapliwie donosił, że przy podejmowaniu politycznych decyzji nie zrobiłby tego, czego nie życzyłaby sobie caryca Katarzyna.

- „Poważam się sądzić, iż Wasza Cesarska Mość dostrzegła moją daleko idącą gotowość do ustępstw, czego dałem dowody, poświęcając na sejmie sprawy, na których najbardziej mi zależało. Chęć usatysfakcjonowania Pani, stanowiąca istotny motyw mych działań…”.

- „Piszę do Pańskiej władczyni w sposób, który powinien ją przekonać, iż zobowiązała sobie człowieka, który nie jest niewdzięcznikiem; i o tym, że moja wdzięczność dla jej Cesarskiej Mości skłania mnie do uwzględniania jej rad i zapatrywań”.

- „Jako że Wasza Cesarska Mość informowana była systematycznie o postępach sejmu, który właśnie się skończył, dostrzegła Pani z pewnością niektóre istotne sprawy, w odniesieniu do których jej żądania zostały całkowicie spełnione, a ich rodzaj i fakt, że zostały zrealizowane, świadczą dobitnie, jak silne jest tu pragnienie zachowania przyjaźni Waszej Cesarskiej Mości”.

A oto fragment listu carycy Katarzyny do Stanisława Augusta z 1767 r.

- „Powodowana tym samym zaufaniem, na które Wasza Królewska Mość w pełni zasłużył, przedstawię Panu działania, jakie (polski – przypis A.L.) sejm podejmie w porozumieniu z moim ambasadorem…”

Wszystkim forsującym ideę, zgodnie z którą politycy głoszący w polskim parlamencie poglądy korzystne dla Rosji są tylko „pożytecznymi idiotami” (jak określają to niektórzy), niewiedzącymi, co czynią, polecam powyższą lekturę. Na pewno jest bardziej wartościowa niż życiorys Maty Hari.

Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Ostrożnie z tym mobbingiem
Materiał Promocyjny
Jaką Vitarą na różne tereny? Przewodnik po możliwościach Suzuki
Rzecz o prawie
Jarosław Gwizdak: Sądowe podróże kształcą
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Szukając lidera
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Nie mylić kancelarii z cyrkiem
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
Rzecz o prawie
Paweł Rygiel, Andrzej Kadzik: Dialog receptą na kryzys
Materiał Promocyjny
Psychologia natychmiastowej gratyfikacji w erze cyfrowej