Ustawa ministra gospodarki Emmanuela Macrona — stąd jej nazwa — ma poparcie społeczeństwa, bo przewiduje szybsze procedury przy rozwiązywaniu umów o pracę, zniesienie limitów w kilku wolnych zawodach (adwokatów, notariuszy, komorników), uproszczenie procedur w sektorze budownictwa, rozwój transportu autokarowego między miastami oraz wydłużenie czasu pracy w handlu detalicznym.
Otwarcie dostępu do wolnych zawodów ma doprowadzić do obniżenia stawek pobieranych przez tych przedstawicieli prawa i do pobudzenia działalności gospodarczej, podobnie w budownictwie. Reforma handlu zakłada wprowadzenie 12 zamiast dotąd 5 niedziel handlowych w roku, stworzenie stref międzynarodowej turystyki (klasztor St. Michel, Pola Elizejskie), dostępnych dla turystów we wszystkie dni tygodnia, w niedziele do północy, ponadto wydłużony czas pracy sklepów w 30 miastach i na dworcach.
Minister Macron zrezygnował z objęcia reformą wszystkich zamkniętych kategorii zawodowych, np. aptekarzy, paryskich taksówkarzy, aby nie narazić się na powszechne odrzucenie, jednak jego projekt wywołał protesty notariuszy groźbę i rozłamu w rządzącej Partii Socjalistycznej. Jej lewe skrzydło zapowiedziało głosowanie przeciwko projektowi, po debacie w parlamencie 22 stycznia. Z kolei prawicowa opozycja zarzuciła ministrowi, że projekt jest zbyt łagodny i nie spowoduje ożywczego wstrząsu w gospodarce kraju.
Francja tym projektem chce przekonać krytycznie nastawionych partnerów z Unii, że podejmuje reformy niezbędne do uzyskania w marcu od Komisji Europejskiej kolejnego terminu na dostosowanie swego budżetu do norm wymaganych w strefie euro i uniknięcie sankcji.
- Biorąc pod uwagę nadzwyczajną sytuację naszej gospodarki nie mamy prawa zmarnować takiej okazji — oświadczył prezentując projekt na cotygodniowym posiedzeniu rządu minister, dawny bankier, który odgrywa kluczową rolę w ekipie F. Hollande w reformowaniu gospodarki. A ta jest w zastoju, w październiku doszło nawet do spadku produkcji przemysłowej co źle wróży wynikom IV kwartału.