- Obcokrajowcy pracujący w norweskich firmach w piątki około 13 patrzą na zegarki z niedowierzaniem i zastanawiają się, co się dzieje – twierdzi Trond-Morten Lindberg? – Ich koledzy zbierają manatki i idą do domu. Czyżby jakieś święto? Nie, tak wygląda norweski piątek w pracy – pisze analityk.
Za leniwi
Analityk firmy BDO doradzającej norweskim przedsiębiorcom, Trond-Morten Lindberg twierdzi, że Norwegowie mają sporo do poprawienia, jeśli chodzi o budowanie motywacji w pracy. Krótko mówiąc, są zbyt leniwi. Zwraca uwagę, iż w wielu firmach nie planuje się na piątki istotnych spotkań służbowych, bowiem wiadomo, że części załogi po prostu już nie będzie. Bezpieczniej jest umówić się na czwartek, kiedy ludzie jeszcze nie wyjechali na przedwczesny weekend.
W felietonie dla dziennika „Aftenposten" napisał, że irytuje go widok czwartkowych korków na drogach dojazdowych do górskich kurortów. Bo kto zostaje w pracy w piątek? Obcokrajowcy. W tym Polacy, najliczniejsza mniejszość narodowa w kraju.
Dyskusję o kulturze pracy i motywacji pracowników podjęli znani norwescy ekonomiści, w tym profesor ekonomii Karine Nyborg z Uniwersytetu w Oslo. Naukowcy przerzucają się danymi i zastanawiają, czy faktycznie należy bić na alarm.
500 godzin różnicy
Dane norweskiego Urzędu Statystycznego (SSB) faktycznie odmalowują warty refleksji obraz norweskich pracowników. Pozytywne jest to, że 75 proc. norweskiej populacji w wieku produkcyjnym (pomiędzy 16 a 64 rokiem życia) pracuje. To jeden z lepszych wyników na świecie, lepiej z zatrudnieniem w Europie jest tylko w Szwecji i na Islandii. W Polsce ten odsetek wynosi 60 proc., w Grecji 55 proc. Klucz to zrozumienia norweskiej specyfiki to jednak czas pracy.