Największe braki rąk do pracy, uzupełniane zresztą przez imigrantów, występują głównie wśród wykwalifikowanych robotników, w sektorze usług (np. asystenci sprzedaży, kelnerzy, kucharze), a także wśród wysoko wykwalifikowanych profesjonalistów, takich jak inżynierowie czy lekarze – wynika z raportu na temat rynku pracy stworzonego przez CEED Institute.
W przyszłości niedobory na rynku pracy mogą się jednak pogłębić – ostrzegają eksperci. Jak wynika z symulacji przedstawionych w raporcie, w Polsce do 2025 r. można spodziewać się spadku zapotrzebowania m.in. na górników, pracowników rolnych czy budowlańców. Za to zapowiadany jest dynamiczny wzrost zatrudnienia w takich zawodach jak: usługi mieszkaniowe, finansowe, związane z turystyką, nowoczesnymi technologiami, ICT itp.
Według CEED Institute również niedoborów w tych nowych obszarach nie da się uzupełnić bez udziału cudzoziemców. Potrzebna jest nam otwarta polityka imigracyjna, o którą może być jednak trudno. Zresztą nie tylko u nas, także w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Bo okazuje się, że kraje regionu mają wiele wspólnych cech i podobne nastawienie do imigracji.
Przykładowo charakterystyczne dla całego regionu jest to, że napływają tu imigranci przede wszystkim z krajów sąsiednich. W Polsce są to przede wszystkim Ukraińcy i Białorusini, a np. na Słowenii to przede wszystkim mieszkańcy Bośni i Hercegowiny oraz Kosowa. Imigrantów z krajów Afryki czy Azji jest bardzo mało.
Pokazuje to, że do krajów Europy Środkowo-Wschodniej napływają cudzoziemcy z państw zbliżonych kulturowo, którzy nie powinni mieć problemu z asymilacją. Nie są też źródłem potencjalnych kłopotów w zakresie integracji i kontroli.