Ponad 70 proc. właścicieli rodzinnych firm jest na razie na etapie „myślenia o sukcesji". Za tym myśleniem rzadko jednak idą konkretne działania. I nic dziwnego, skoro sześciu na dziesięciu przedsiębiorców optymistycznie ocenia, że potrzeba na to co najwyżej roku, a co ósmy uważa, że sukcesji nie trzeba planować. To błąd, którego skutki mogą zagrozić nie tylko tysiącom firm, ale i całej polskiej gospodarce – ocenia raport przygotowany dla Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości.
Emerytura w firmie
Adrianna Lewandowska, współautorka raportu i kierownik Instytutu Biznesu Rodzinnego (IBR) przypomina dane PARP, według których w sektorze małych i średnich przedsiębiorstw działa ok. 600 tys. firm rodzinnych. Wytwarzają ok. 10,4 proc. PKB, co w ub. roku dałoby ok. 166 mld zł.
– Według światowych badań jedynie 30 proc. rodzinnych firm potrafi efektywnie przeprowadzić sukcesję i przetrwać do drugiego pokolenia. Co oznacza, że zagrożone jest 70 proc. z nich – dodaje dr Lewandowska. Jej zdaniem w rzeczywistości rodzinne biznesy mogą stanowić nawet ponad 70 proc. firm, jeśli uwzględnić prowadzące działalność gospodarczą osoby fizyczne. A w tej formie działa spora grupa familijnych firm.
W pierwszym badaniu spółek rodzinnych, które na zlecenie PARP zrobiono w 2009 r., prawie 60 proc. z nich deklarowało, że planuje sukcesję w ciągu pięciu lat. Od tamtej pory niewiele się zmieniło.
Nawet wśród przedsiębiorców po 65. roku życia 40 proc. dopiero ją planuje – wynika z badania przeprowadzonego na przełomie roku wśród 416 właścicieli i potencjalnych sukcesorów. Tylko 17 proc. tych pierwszych deklaruje, że jest na etapie przekazywania firmy, a zaledwie 5 proc. ma to już za sobą.