W ubiegłym roku brytyjskie szpitale zatrudniły 7,500 zagranicznych pielęgniarek. Szpitale muszą szukać personelu w innych krajach, bo w Anglii nie ma chętnych do pracy. Ciężka praca i niskie jak na brytyjskie standardy wynagrodzenia sprawiają, że Brytyjczycy z odpowiednimi kwalifikacjami po prostu nie są zainteresowani tą pracą.
Ich miejsce zajmuje personel z nowych krajów członkowskich UE oraz z południa Europy. W Hiszpanii, Portugalii czy Włoszech, których gospodarki od kilku lat nie mogą wydobyć się z załamania, nie brakuje chętnych do tego, by przenieść się na Wyspy.
Ale dyrektorzy tutejszych szpitali wcale nie pieją z zachwytu. Ich zdaniem rekrutacja i szkolenia zagranicznych pracowników są drogie, nieefektywne i frustrujące. Dr Keith McNeil, ordynator szpitala w Cambridge, w rozmowie z BBC apeluje, by rząd poprawił warunki pracy pielęgniarek na tyle, żeby do pracy chciał wrócić brytyjski, wykwalifikowany personel. Jego szpital zatrudnia ponad 300 zagranicznych pielęgniarek – połowa pochodzi z Filipin, pozostali przyjechali do Anglii z Hiszpanii, Portugalii i Rumunii. Ale ich rekrutację określa jako „drogą, frustrującą i komplikującą pracę szpitala".
Biorąc pod uwagę doświadczenia swojego szpitala dr McNeil szacuje, że pozyskanie i przygotowanie do pracy pielęgniarskiej osoby z zagranicy kosztuje ok. 3000 funtów. Jeśli zobowiązują się zostać przez co najmniej 1,5 roku, szpital musi zapewnić przyjeżdżającym z innego kraju pracownikom mieszkanie na pierwszy miesiąc oraz przynajmniej 400 funtów. Przed rozpoczęciem pracy wielu musi uzupełnić swoje kompetencje językowe, a potem przez pierwsze 10 tygodni pracy są dodatkowo szkoleni ze specjalistycznej terminologii medycznej.
W Wielkiej Brytanii zapewnienie opieki lekarskiej staje się coraz większym wyzwaniem, szczególnie w obliczu zmian demograficznych. Społeczeństwo się starzeje i zapotrzebowanie na usługi medyczne będzie rosło, ale kraj na razie nie znalazł sposobu na to, żeby na nie odpowiedzieć.