Polskie zboże za drogie na zagranicę

Z perspektywy brokera zboża ceny krajowej pszenicy nie są konkurencyjne, a Rosja wypycha nasze zboże ze światowych rynków. Niezbędna jest budowa bocznic kolejowych i modernizacja portów, żeby obniżyć koszty eksportu.

Publikacja: 12.07.2023 03:00

Polskie zboże za drogie na zagranicę

Foto: Bloomberg

– Obserwujemy zapotrzebowanie na polskie zboże, ale problem z naszymi rolnikami jest taki, że często oczekują cen mocno przewyższających rynkowe – mówi Przemysław Błażejewski, broker towarowy w BST Brokers, firmie sprzedającej w kontraktach około miliona ton zboża rocznie. Chęć jego sprzedaży przez rolników mocno się w tym roku zmieniała.

Zboże bez sentymentów

Brokerzy obserwują polskie zboże z perspektywy miast nadmorskich i – nierzadko – portów, dokąd jest zwożone. Łączą tych, którzy chcą zboże sprzedać, czyli najczęściej pośredników, paradoksalnie rzadziej od samych rolników, z tymi, którzy chcą kupić, w Polsce i za granicą. Brokerzy sami mają więc okazję obserwować, jak polskie zboże radzi sobie na rynku międzynarodowym. Zagraniczni klienci mają wybór, bo kukurydzę mogą kupić także z Argentyny, Brazylii czy USA. Część klientów przeniosła swoje zainteresowanie na pszenicę z Rosji.

Dziś zapotrzebowanie na polską pszenicę jest, ale nie na ceny oczekiwane przez naszych rolników. – Klienci są zainteresowani, ale aktualnie jesteśmy za drodzy – mówi Przemysław Błażejewski. Klienci, o których konkuruje, sprawdzają, czy bardziej opłaca się kupić z USA, Ameryki Płd, czy towar rumuński. Poziomy cen wyznaczają giełdy, w Paryżu i Chicago, nawet jeśli cena konkretnego kontraktu nie jest wiążąca, to jest ważnym odnośnikiem. Błażejewski wylicza, że w ciągu ostatnich czterech tygodni Polska miała najwyższe ceny pszenicy i kukurydzy w Europie w odniesieniu do giełdy Matif. – Polski rolnik korzysta z najwyższych cen w Europie, a dostaje jeszcze dopłaty za transport, za produkcję, za nawozy. Tymczasem dalej słyszymy, że ceny nie są satyfakcjonujące, i to jest zastanawiające. Skala pomocy finansowej jest wywołana wyłącznie awanturą polityczną na polskim rynku – mówi broker.

Kontrakty to też długofalowy proces. Gdy rozpoczął się kryzys zbożowy, jeden z byłych ministrów rolnictwa przekonywał, że na polskie zboże powinna czekać na redzie, przed portami, kolejka statków. Tymczasem jest inaczej. – Gdy dziś zawrzemy kontrakt, to statek przypływa po dwóch–trzech miesiącach, po półtora miesiąca to byłoby ekspresowe tempo – mówi broker.

Statki zazwyczaj wysyłają kupujący, nie sprzedający, ale cena za fracht jednej tony z Polski do Maroka czy Algierii to dziś ok. 30 dolarów, ceny transportu morskiego także się zmieniają, to także element gry cenowej.

Podkreśla, że klienci kupują polskie zboże, patrząc na ceny, i niewielu odbiorców promuje kraj pochodzenia. To kontakty, które można rozwijać i warto o nie dbać, kiedyś Polska miała dobre relacje w Arabii Saudyjskiej, ale przez ostatnie trzy lata niestety ten kraj także zainteresował się już tańszą, rosyjską pszenicą.

– Rosyjskie zboże wypycha nas z rynku, nie ma sentymentów. Polski rolnik uważa, że największym wrogiem jest ukraińskie zboże, a największym wrogiem jest te rosyjskie, bo Rosja będzie stosowała dumpingowe ceny latami – mówi Błażejewski. Wskazuje, że Polska pilnie potrzebuje strategii, jak utrzymać własne rynki, i inwestycji, by obniżać koszt wysyłki zboża, czyli rozbudowywać infrastrukturę kolejową i portową, bocznice w mniejszych miejscowościach, które umożliwiałyby łatwy załadunek zboża.

Z perspektywy firmy handlującej zbożem nigdy nie było problemu z wysłaniem zboża w świat, mocno za to odczuła brak podaży ze strony rolników. Problemem, mówi Błażejewski, było to, że producenci nie sprzedawali towaru, ponieważ nie akceptowali cen rynkowych, były dla nich za niskie. W lipcu przed dwoma laty cena w porcie wynosiła 860 zł za tonę dostarczonej tam pszenicy, rok później ceny były już na poziomie 1750 zł, a obecnie to 1 tys. zł.

Błażejewski ocenia, że rekordowe wyniki polskich portów, które obecnie wysyłają po 900 tys. ton miesięcznie, a w poprzednich latach eksportowały maksymalnie po ok. 500 tys. ton, co było uważane za osiągnięcie, nie są zaskakujące, ponieważ wcześniej ich możliwości nie były w pełni wykorzystywane z powodu mniejszej podaży towaru.

Rolnicy tracili na sprzedaży

Jednak krytykę polskich rolników studzi ekonomista Grzegorz Rykaczewski, który wskazuje, że czynnikiem, który mógł ograniczać chęć sprzedaży ziarna w ostatnich miesiącach, była kwestia opłacalności produkcji. – Koszty produkcji zbóż zebranych w 2022 roku i sprzedawanych w sezonie 2022/23 były na historycznie wysokim poziomie. W momencie, gdy ceny spadły poniżej progu rentowności, rolnicy faktycznie ponosili stratę na sprzedaży. Wielu z nich mogło zadecydować, że w tej sytuacji poczekają ze sprzedażą na koniec sezonu albo nawet sprzedadzą już po żniwach 2023 roku - mówi Rykaczewski.

Faktycznie w maju skupy zanotowały spore ożywienie handlu, które mogło być wywołane zachętami ze strony rządu. Rosnące ceny w czerwcu mogły – paradoksalnie – znowu zahamować sprzedaż przez rolników, którzy czekali na kolejne wzrosty. – Wprawdzie rynek giełdowy szybko wrócił do trendu spadkowego, jednak zwyżki notowań mogły dać nadzieje sprzedającym i spowodować przesunięcie momentu sprzedaży. Obecnie mamy martwy okres, powoli startują żniwa – mówi Rykaczewski. W kolejnych tygodniach będą się pojawiały dane o tegorocznych zbiorach, które będą wpływały na ceny i w Polsce, i na świecie.

– Obserwujemy zapotrzebowanie na polskie zboże, ale problem z naszymi rolnikami jest taki, że często oczekują cen mocno przewyższających rynkowe – mówi Przemysław Błażejewski, broker towarowy w BST Brokers, firmie sprzedającej w kontraktach około miliona ton zboża rocznie. Chęć jego sprzedaży przez rolników mocno się w tym roku zmieniała.

Zboże bez sentymentów

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Rolnictwo
Cebula towarem wyborczym w Indiach
Rolnictwo
Farmerzy znad Wisły liczą pieniądze z dopłat i organizują protesty
Rolnictwo
Afera w rządzie Ukrainy. Minister podejrzany o kryminalny proceder
Rolnictwo
Polska wspomaga wojenną kasę Rosji importując nawozy. Najwięcej w UE
Rolnictwo
Węgry ograniczą import produktów rolnych z Ukrainy. Rosja zadowolona