Po ataku na rafinerię: To były rakiety irańskiej konstrukcji

Ceny ropy naftowej wzrosną, ale wiele państw posiada zapasy i z przyjemnością wypełni lukę po Arabii Saudyjskiej - mówi Jerzy Gruszczyński, redaktor naczelny miesięcznika „Lotnictwo Aviation International”.

Publikacja: 18.09.2019 21:00

Po ataku na rafinerię: To były rakiety irańskiej konstrukcji

Foto: AFP

Co już udało się ustalić w sprawie sobotniego ataku na rafinerie w Arabii Saudyjskiej? Jakich dokonano zniszczeń?

Rijad wciąż nie wydał oficjalnego komunikatu w tej sprawie. Wiemy, że zostały zaatakowane dwie ważne rafinerie. Spowodowało to znaczny spadek przetwórstwa ropy naftowej w kraju – co najmniej o 50 proc. Na szczęście nie jest to sytuacja krytyczna. Oficjalnie do ataku przyznają się Huti, którzy toczą walki na terenie Jemenu z koalicją kierowaną przez Arabię Saudyjską. Iran twierdzi, że nie ma z tymi atakami nic wspólnego, ale USA uważają inaczej. Prezydent Trump stwierdził nawet, że ich oskarżenia wobec Iranu są oparte na solidnych podstawach.

A co dziś wiemy o broni, jakiej użyto podczas ataków?

Początkowo pojawiły się informacje, że rafinerie zostały ostrzelane za pomocą bezzałogowych aparatów latających – dronów. Teraz już się mówi, że były to pociski samosterujące irańskiego projektu, opartego na rosyjskiej rakiecie H55 znanej od połowy lat 80. XX w. Pocisków więc użyczył zapewne Iran, choć są różne wersje, skąd je wystrzelono. Mimo że to już wiekowa broń, wciąż jest skuteczna na współczesnym polu walki. Zwłaszcza jeśli zaatakowany kraj nie posiada zaawansowanej technologii obrony przeciwrakietowej.

Arabia Saudyjska nie dysponuje odpowiednią technologią obronną?

Jak najbardziej dysponuje, rzecz w tym, że nie może pokryć nią całej powierzchni kraju i wszystkich ważnych dla funkcjonowania państwa obiektów. Wiemy, że z terenu Jemenu okresowo są dokonywane ataki rakietowe na Arabię Saudyjską pociskami pochodzenia irańskiego. Iran wspiera Huti na terenie Jemenu. I wiemy też, że zestawy rakietowe typu Patriot bronią Arabii Saudyjskiej właśnie z tego kierunku. I jeśli chodzi o walkę z rakietami balistycznymi, te zestawy dobrze sobie radzą. Ale takie środki obronne rozwija się tylko przy niektórych obiektach, które w danym momencie uznaje się za kluczowe.

Jakie są konsekwencje tego ataku?

Ceny ropy naftowej wzrosną, ale wiele państw posiada zapasy i z przyjemnością wypełni lukę po Arabii Saudyjskiej. Obecnie obszar Bliskiego Wschodu nazywany jest beczką prochu – jedna iskra może wywołać wojnę. Myślę, że Stany Zjednoczone jednak do niej nie dążą. USA skupiają się na Afganistanie, na szeregu działań na Pacyfiku. Do konfliktu dąży raczej Iran. Arabia Saudyjska wiele straciła na konflikcie w Jemenie. W jej dawną rolę wcieliła się więc Turcja i to Stambuł stał się promotorem pokoju na Bliskim Wschodzie. Nie możemy też zapominać o Izraelu, który chce pokoju, ale pokoju na swoich warunkach, które są nie do zaakceptowania dla pozostałych krajów w regionie.

Co już udało się ustalić w sprawie sobotniego ataku na rafinerie w Arabii Saudyjskiej? Jakich dokonano zniszczeń?

Rijad wciąż nie wydał oficjalnego komunikatu w tej sprawie. Wiemy, że zostały zaatakowane dwie ważne rafinerie. Spowodowało to znaczny spadek przetwórstwa ropy naftowej w kraju – co najmniej o 50 proc. Na szczęście nie jest to sytuacja krytyczna. Oficjalnie do ataku przyznają się Huti, którzy toczą walki na terenie Jemenu z koalicją kierowaną przez Arabię Saudyjską. Iran twierdzi, że nie ma z tymi atakami nic wspólnego, ale USA uważają inaczej. Prezydent Trump stwierdził nawet, że ich oskarżenia wobec Iranu są oparte na solidnych podstawach.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Publicystyka
Wybory samorządowe to najważniejszy sprawdzian dla Trzeciej Drogi
Publicystyka
Marek Migalski: Suwerenna Polska samodzielnie do europarlamentu?
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Zamach pod Moskwą otwiera nowy, decydujący etap wojny
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Donalda Tuska na 100 dni rządu łatwo krytykować, ale lepiej patrzeć w przyszłość
Publicystyka
Estera Flieger: PiS choćby i z Orbánem ściskającym Putina, byle przeciw Brukseli