Jazz wymaga szczerości

Muzyka to język uniwersalny, powszechnie zrozumiały. Również uczucia są tym, co wspólne dla wszystkich ludzi. Każdy może być zły czy szczęśliwy lub odczuwać strach. Połączenie muzyki, słów i emocji daje wyraźny przekaz, docierający do tych, którzy chcą go wysłuchać - mówi Nnenna Freelon, amerykańska wokalistka, gwiazda Ery Jazzu

Publikacja: 05.10.2007 18:18

Nnenna Freelon

Nnenna Freelon

Foto: Archiwum Rzeczpospolitej

Czym jest dla pani śpiew?

Nnenna Freelon: – Opowieścią. Śpiewem opowiada się nie tylko historie, ale i przekazuje emocje. A bez nich słowa, nawet bardzo ważne, nie poruszają wyobraźni. To jak różnica między prozą a poezją, między metaforą a opisem.

Jaka jest zatem rola muzyki?

Muzyka to język uniwersalny, powszechnie zrozumiały. Również uczucia są tym, co wspólne dla wszystkich ludzi. Każdy może być zły czy szczęśliwy lub odczuwać strach. Połączenie muzyki, słów i emocji daje wyraźny przekaz, docierający do tych, którzy chcą go wysłuchać.

Czym jazzowe śpiewanie różni się od wokalistyki w innych stylach?

W jazzie trzeba być sobą. Jazz wymaga indywidualnej interpretacji, skłania do improwizacji. Ja swą szczerością przekonuję słuchacza. Jazz bazuje na doświadczeniach osobistych każdego muzyka. Powstaje wówczas spontaniczna kreacja możliwa tylko w tej jednej chwili, w studiu lub na scenie. Tylko jazz jest muzyką improwizowaną, w klasycznej wykonawca stara się wyrazić intencje kompozytora.

Dlaczego tak ważna w pani karierze była muzyka kościelna? Poświęciła jej pani nawet album „Church – Songs of Soul and Inspiration".

W kościele zdobyłam pierwsze doświadczenia, jak śpiewać, by wyrazić to, co czuję. Ale także zrozumiałam, że człowiek, to nie tylko ciało, ale i dusza. Że nasze życie jest wielką tajemnicą, a pewnych duchowych przeżyć nie da się nawet opisać, przekazać komukolwiek, bo kryje się w nich nasze osobiste spotkanie z Bogiem. Śpiew może mieć nawet moc uzdrawiającą i oczyszczającą. Tę siłę niosę w sobie przez lata, nie tylko kiedy śpiewam gospel. Ona jest w każdej mojej piosence.

Pani styl trudno jednoznacznie określić.

Sama też tego nie robię. Moim zdaniem gospel, jazz i blues są korzeniami jednego drzewa. Wielu muzyków nie rozdziela tych stylów, korzysta z ich osiągnięć i łączy je w oryginalny sposób.

Jakiego repertuaru możemy się spodziewać na warszawskim koncercie?

Będą przede wszystkim piosenki z mojej ostatniej płyty „Blueprint of a Lady" poświęconej Billie Holiday. Ale ponieważ zaśpiewam w Polsce pierwszy raz, przypomnę utwory z wcześniejszych płyt, by słuchacze lepiej mnie poznali.

Jeden z pani albumów zawierał kompozycje Steviego Wondera, co panią do tego zachęciło?

Jego piosenki są jak muzyka do filmu naszych czasów. Bardzo osobiste, ale chyba każdy może się z nimi utożsamić. Stevie pisze świetne melodie i słowa. Ma przy tym niesamowity głos, a jego gra na instrumentach klawiszowych zrewolucjonizowała muzykę pop i soul. Jest innowatorem, który inspiruje innych muzyków, również mnie.

Ale chyba ważniejsza w pani życiu jest twórczość Billie Holiday, choć jej piosenki zaśpiewała pani jednak zupełnie inaczej niż ona.

Jest tylko jedna Billie Holliday. Każda próba naśladowania jej głosu czy stylu szarga jej pamięć. W życiu Holiday było tyle wstrząsających zdarzeń, które wpłynęły na jej interpretacje, że nie można śpiewać jak ona, nawet gdyby się bardzo chciało. Przed nią nie było takiej śpiewaczki. Ona jest babcią wszystkich wokalistek jazzowych. Pomyślałam, że najlepszą formą złożenia hołdu będzie jak najbardziej osobista interpretacja jej piosenek. To realizacja przesłania Billie Holiday skierowanego do wszystkich artystów: bądźcie sobą, inspirujcie się tym, co was otacza i zamieniajcie to w sztukę! Ona to robiła.

Billie żyła w czasach segregacji rasowej, doświadczyła upokorzeń. Czy dziś można z takim samym zaangażowaniem jak ona śpiewać przejmującą „Strange Fruit"?

Wbrew pozorom niewiele się zmieniło w tej dziedzinie. Ludzie siadają obok siebie, ale się nie rozumieją. Rozmawiają, ale nie walczą o zmiany. Dzisiaj mamy segregację emocjonalną, intelektualną, socjalną. I nadal są napięcia na tle rasowym i religijnym. Śpiewając „Strange Fruit", chcę powiedzieć wszystkim, że wystarczy otworzyć gazetę, by przekonać się, ile dzieje się rzeczy, które trzeba zmienić.

Czym jest dla pani śpiew?

Nnenna Freelon: – Opowieścią. Śpiewem opowiada się nie tylko historie, ale i przekazuje emocje. A bez nich słowa, nawet bardzo ważne, nie poruszają wyobraźni. To jak różnica między prozą a poezją, między metaforą a opisem.

Pozostało 93% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości