PO i PiS zamieniają się butami

Donald Tusk szybko się zorientuje, jak wielką wziął na siebie odpowiedzialność. Już nie będzie się mógł tak uśmiechać. A Jarosław Kaczyński za jakiś czas będzie znowu premierem – przewiduje znana socjolog Jadwiga Staniszkis

Publikacja: 02.01.2008 01:39

PO i PiS zamieniają się butami

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Jeśli Jarosław Kaczyński zmieni swój styl przywództwa i przedstawi konkretną wizję tego, co chce zrobić, to pozostanie premierem i silnym przywódcą. A jeżeli tak się nie stanie, Platforma będzie miała coraz większą społeczną akceptację – tak prognozowała pani 12 miesięcy temu, w poprzednim tradycyjnym noworocznym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”. Zawiodła się pani na Kaczyńskim?

Wciąż go cenię, ale otacza się ludźmi zupełnie poniżej swojego poziomu. Porażające jest to, że rewolucja w majestacie prawa sprowadziła się do mieszaniny strachu i personalnej kontroli. I w momencie gdy przegrał PiS, ta rewolucja zniknęła. Nie ma po niej śladu.

Jaki z tego wniosek?

To jest wielka lekcja mówiąca o tym, że liczą się tylko zmiany instytucjonalne, a nie działania doraźne. Jarosław Kaczyński nie docenił tych instytucjonalnych zmian, przełożył je na później. I nic nie zostało. Co więcej: przy nowej potężnej roli mediów to, czego w nich akurat nie ma, jest wypychane przez ludzi z pamięci. Prezes Kaczyński, w przebłysku myśli, powiedział po przegranej, że coś, czego nie ma w mediach, nie istnieje też w pamięci społecznej. PiS nie umiał się utrwalić nie tylko w wymiarze instytucjonalnym, ale także w świadomości społecznej. Kaczyński dostrzegł też – ale nie potrafił z tego uczynić politycznego użytku – coś, co jest zupełnie nowe w naszym życiu społecznym.

A co jest nowe?

Nastąpił koniec dyskursywności: szukania różnic, przełamywania różnych poglądów, walki na idee. Zastąpił to wszechogarniający synkretyzm. A taka jest Platforma.

Synkretyzm, czyli co?

Chodzi o to, że wszystkie idee istnieją równocześnie. I wygrywa ten, kto stworzy nadzieje na najbardziej pomysłowe połączenie na przykład liberalizmu, konserwatyzmu i populizmu. Tusk taką nadzieję stworzył, choć tych trzech nurtów nie połączył. Realna różnica pomiędzy PiS a Platformą jest bardzo trudna do zaznaczenia. Stąd bierze się brutalna walka personalna i niemożność odznaczenia się ideowego.

PiS i PO są aż tak podobne?

Tak. Jest jednak różnica stylu. W wykonaniu Tuska jest to polityka uśmiechu, jak słusznie powiedział Paweł Kowal, poseł PiS. Ale jest ten synkretyzm, wszyscy są wszystkimi i mają „wszystkie” poglądy. Robią nadzieje, że z tej różnorodności coś stworzą. Stąd się wziął nagle ujawniony populizm Platformy i nieprzewidywalność zachowań polityków tej partii, na przykład w sprawie reformy emerytalnej i zdrowotnej. PO miękko wchodzi w buty PiS.

W czym przejawia się populizm PO?

Populizm PiS był bardziej w języku niż w rzeczywistości. A powtórzyć za Dornem i Gosiewskim – tak jak zrobili to politycy PO – że kobiety powinny mieć niższe emerytury, bo dłużej żyją, mogli tylko frajerzy, którzy na niczym się nie znają. Pierwsze decyzje PO, po przejęciu rządów, były realnym rozdawnictwem. Dostrzegł to Jarosław Kaczyński i nagle po wyborach to on próbuje wejść w buty liberalne. Bo wszystko jest możliwe, już nikt nie pamięta programu PiS, bo już nie istnieje on w mediach.

Na czym miałoby polegać to wchodzenie w buty liberalizmu przez Jarosława Kaczyńskiego?

Mówienie, że PO psuje budżet, że niszczy się rynek przez dzikie uwłaszczanie w służbie zdrowia, że trzeba walczyć o wolność prasy itp. To jest szansa Kaczyńskiego, ponieważ w Platformie jest deficyt liberalizmu. I paradoksalnie – z powodu zmarginalizowania Rokity – występuje nadmiar „medialnego” konserwatyzmu. Po to, aby udowodnić, że jest się tradycyjnym konserwatystą. Takie zachowanie PO jest podchwytywane przez Kościół. Można sobie wyobrazić, że przez cały rozpoczynający się rok, a być może do następnych wyborów, Kaczyński będzie próbował być liberałem. Bo obecnie wszystko jest możliwe: raz można być populistą, raz konserwatystą albo liberałem.To, co do tej pory było socjotechnicznym chwytem PiS, jest teraz rzeczywistością polityczną.

Dotychczas ugrupowania, które dochodziły do władzy, stawały się bardziej liberalne, prorynkowe. Nawet jak wcześniej były raczej populistyczne, to władza je „cywilizowała”. Teraz jest inaczej?

Jest inaczej, ponieważ PO przyszła do władzy nieprzygotowana.

Jak to nieprzygotowana? Przecież dwa lata temu była już gotowa, a teraz wybory odbyły się z jej inspiracji.

PO nie zdawała sobie sprawy, że te problemy, przede wszystkim emerytur czy służby zdrowia, trzeba już rozwiązać. Koalicja z PSL blokuje radykalne zmiany w ubezpieczeniach: chodzi m.in. o KRUS. Pierwsze przejawy populizmu, występujące na przykład w wypowiedziach minister zdrowia Ewy Kopacz, były próbą zyskania na czasie. Było to zmieszanie skrajnego liberalizmu ze skrajnym populizmem. To, co się dzieje po wyborach, pokazuje dopuszczalność skrajnej nieodpowiedzialności. I co gorsza, nikt nad tym nie biadoli, wszyscy to akceptują. Jest to sytuacja niesłychanie niebezpieczna, choć pozornie stwarza ogromną przestrzeń manewru.

W czym to niebezpieczeństwo się przejawia?

W tym, że każdy przywódca na chwilę, w danej sprawie, wskakuje w te buty, które mu akurat najbardziej leżą. Może się to nazywać pragmatyzmem albo oportunizmem, albo dryfowaniem. Tak się oczywiście uprawia politykę. Ale u nas nie ma niczego ponad tę politykę, nie ma służby cywilnej, która zapewnia kontynuację. Jest polityka i czarna dziura. Taka sytuacja dla polityków jest demoralizująca.

Czy coś po PiS zostało?

Została zapaść państwa ze względu na ręczne sterowanie. Ale Platforma też korzysta z tej metody.

Co pani zdaniem będzie najważniejszym wydarzeniem w 2008 roku?

Jeśli PO i PiS dogadają się w sprawie okręgów jednomandatowych, zmienią konstytucję. A jest na to spora szansa. Prezydentowi ta inicjatywa się podoba, bo sądzi, że przy okazji nowelizacji konstytucji może też zwiększyć swoje uprawnienia. Liczy, że dołoży mu się trochę władzy. Zmiana ordynacji sprawiłaby, że mielibyśmy klasyczny system dwupartyjny. To by oznaczało pozbycie się SLD, choć także PSL.

Czy do tego dogadania się może nie dojść?

Tak, bo PO boi się teraz, że ktoś trzeci na tym skorzysta.

Jaki trzeci? Przecież okręgi jednomandatowe mają spowodować, że każdy „trzeci” zostanie wyeliminowany?

Tak, ale przy jednomandatowej ordynacji liczą się jednostki. Mogą się pojawić atrakcyjni dla wyborców kandydaci „układu” lub z grona niezależnych samorządowców. Ale pokusa, aby zdecydować się na wybory większościowe, jest bardzo silna. Z punktu widzenia PiS jest frapujące, aby „podkręcić się” na byciu liberalną opozycją i zdobyć nowy image. To jednak wymaga choć odrobiny sympatii mediów dla partii Jarosława Kaczyńskiego. Żartując: moje wyznania, że ciągle lubię i szanuję Jarosława K., nie wystarczają.

To jednak bardzo rozczarował panią Kaczyński?

Lubię, żeby była pewna precyzja. Październikowa kampania była do wygrania. Widać było moment, gdy się załamuje. PiS miał wtedy dostęp do mediów, mógł złapać kontakt z młodzieżą. Ale wtedy Jarosław Kaczyński odpuścił, a jako twarze PiS pojawili się Kurski, Karski, Putra, którzy nie mają szans na uwiedzenie młodzieży.

A może Jarosław Kaczyński na taki wynik wyborów zapracował sobie przez dwa lata?

W każdym razie klęska nie musiała być tak wielka. W grupie najmłodszych wyborców była kolosalna. To była zemsta za Giertycha, za koalicję z Samoobroną. Tę koalicję trzeba było wcześniej zerwać i rządzić dłużej samodzielnie, przy pomocy kompetentnych ludzi, takich jak minister budownictwa Mirosław Barszcz.

Jaka będzie w tym roku sytuacja prezydenta Lecha Kaczyńskiego po oddaniu władzy przez PiS?

Prezydent Kaczyński może na tym skorzystać, bo będzie postrzegany bardziej jako samodzielny byt polityczny, a nie w parze z premierem Kaczyńskim. Wyjdzie z emocjonalnego klinczu, w jakim był. Bo jednak role prezydenta i premiera, już nawet według zapisów konstytucji, są w konflikcie. Ale nie przewiduję eskalacji napięć na linii Lech Kaczyński – Donald Tusk. I uważam, że Jarosław Kaczyński za jakiś czas wróci i będzie znowu premierem. Przed Platformą jest bardzo dużo problemów i oczekiwań, które jej politycy wzbudzili w kampanii.

Czy Donald Tusk będzie człowiekiem roku 2008?

Tusk okazał się dużo lepszy, niż myślałam. Przez swoją miękkość potrafił dużo napięć zamortyzować. Natomiast Jarosław Kaczyński przez swój styl produkował więcej napięć, niż wypływało z problemów, które chciał rozwiązać. Tusk szybko się jednak zorientuje, jak wielką wziął na siebie odpowiedzialność. Już nie będzie się mógł tak uśmiechać jak teraz. I nie wiem, czy będzie chciał zostać prezydentem. Może zrezygnuje ze startu, bo zobaczy, że prawdziwa władza to premierostwo.

Prof. Jadwiga Staniszkis specjalizuje się w socjologii polityki, socjologii ekonomicznej i socjologii organizacji. Jest autorką książek „Samoograniczająca się rewolucja” (1985), „Ontologia socjalizmu” (1988), „Postkomunizm” (2002), „Władza globalizacji” (2003), „O władzy i bezsilności” (2006). W styczniu ukaże się jej autobiografia pt. „Ja. Próba rekonstrukcji”.

Rz: Jeśli Jarosław Kaczyński zmieni swój styl przywództwa i przedstawi konkretną wizję tego, co chce zrobić, to pozostanie premierem i silnym przywódcą. A jeżeli tak się nie stanie, Platforma będzie miała coraz większą społeczną akceptację – tak prognozowała pani 12 miesięcy temu, w poprzednim tradycyjnym noworocznym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”. Zawiodła się pani na Kaczyńskim?

Wciąż go cenię, ale otacza się ludźmi zupełnie poniżej swojego poziomu. Porażające jest to, że rewolucja w majestacie prawa sprowadziła się do mieszaniny strachu i personalnej kontroli. I w momencie gdy przegrał PiS, ta rewolucja zniknęła. Nie ma po niej śladu.

Pozostało 93% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości