Niedole, jakie przechodzi nasz kraj – a będą jeszcze większe – wołają o siłę woli, pewną rękę i bezwzględność Margaret Thatcher.
Powszechne tego zrozumienie to jeden z powodów wielkiego powrotu jej popularności. Daleko do tego, by została postacią z pomnika – daje żywy wzór przyszłym politykom w czasach, kiedy nad Brytanię nadciąga burza gospodarczych zaburzeń i społecznych wstrząsów.
Oszczędności Brytyjczyków są na najniższym poziomie od 1959 r., zadłużenie ludności osiągnęło 1,25 tryliona funtów – czyli ok. 50 tys. na gospodarstwo domowe.
Jedna piąta brytyjskich rodzin kwalifikuje się do kategorii wysokiego ryzyka kredytowego – czemu towarzyszy ryzyko niewypłacalności i eksmisji. Są proporcjonalnie bardziej zadłużone niż rodziny w Ameryce czy jakimkolwiek kraju G7.
Według oficjalnych statystyk szacuje się, że dezintegracja społeczna kosztuje budżet rocznie ponad 100 mld funtów. Ponad 100 tys. obywateli pobiera renty i zasiłki chorobowe z powodu uzależnienia od alkoholu i narkotyków. W ciągu ostatnich dziesięciu lat liczba ta się podwoiła. Jednocześnie gubernator Banku Anglii poinformował parlament, że niemal niemożliwe jest formułowanie ścisłych prognoz gospodarczych, ponieważ władze nie mają pojęcia o rozmiarach niedawnej imigracji. Potwierdza to poniekąd fakt, że resort spraw wewnętrznych spodziewał się 13 tys. osób z Europy Wschodniej, a jak sam przyznaje, przybyło ich 600 tysięcy. W 1979 r. Margaret Thatcher ubolewała, że imigracja z krajów brytyjskiej wspólnoty narodów „zalewa” Brytanię. Dziś jednak liczba imigrantów przybywających na Wyspy co roku jest 12-krotnie wyższa od liczby Azjatów i wschodnich Afrykańczyków, którzy przyjeżdżali tu przez całe lata 70. Kiedy Margaret Thatcher dochodziła do władzy, stały przed nią pozornie nierozwiązywalne problemy z agresywnymi związkami zawodowymi, łupieżczymi stawkami podatków, sztywną kontrolą kursu waluty, słabym funtem oraz niską wydajnością pracy. A to i tak jeszcze było, zanim kolejne zagrożenia, takie jak argentyński generał Galtieri, strajk górników w 1984 r. czy rozpanoszenie się Brukseli, pojawiły się na horyzoncie.Pokonała je, twardo trzymając się zasad, ale jednocześnie okazując gotowość do ugięcia się, kiedy to było konieczne. Często zapomina się, że w latach 1980 – 1981 ustąpiła przed Arthurem Scargillem, uznała bowiem, że rząd, pracodawcy i kraj nie są gotowi na starcie. Każdy przywódca stojący przed obecnymi problemami potrzebuje jej bojowego ducha, ale w równym stopniu sprytu, cierpliwości i nadprzyrodzonego wyczucia politycznej chwili.
W pewnych obszarach życia publicznego słychać głośne echa lat 70. – choćby w przypadku nadciągającego strajku nauczycieli, który ich związek zarządził, pomimo że tylko 32,3 proc. członków poparło go w referendum. Ale w innych kwestiach – np. rozpadu rodziny, ciąż nastolatek oraz 2,64 mln ludzi na długotrwałych zasiłkach chorobowych – Brytania stoi w obliczu względnie nowych problemów, rzekomo niedających się rozwiązać. Zwłaszcza że wiele uprawnień parlamentu z czasów Thatcher zostało od tego czasu przekazanych Europie.