30 lat temu zmarł arcybiskup Kolonii kardynał Joseph Richard Frings. Polscy biskupi pamiętają go jako jednego z uczestników dialogu między episkopatem Polski a episkopatem RFN, jaki w połowie lat 60. otworzył drogę do pojednania naszych narodów. Dialogu niełatwego, ale niezbędnego do przełamania powojennej traumy po obu stronach.

W 1962 roku kardynał Frings zainicjował proces zmierzający do kanonizacji zamordowanej w obozie zagłady w Birkenau Edyty Stein.

Należał do pokolenia porażonego potwornością wojny, ale i niebojącego się gorzkich pytań o odpowiedzialność niemieckich katolików za ogrom zbrodni III Rzeszy.

Sam objął kolońską stolicę arcybiskupią 1 maja 1942 roku, w apogeum wojennych sukcesów Hitlera. Gdy ogłoszono datę jego ingresu do katedry kolońskiej, nazistowska cenzura zakazała miejscowym gazetom o tym pisać. Frings był jednak tak popularny w Kolonii, że gestapo nie odważyło się go aresztować, gdy nazwał deportacje Żydów nieprawością wołającą o pomstę do nieba. W 1945 roku – w chwili upadku Niemiec – to właśnie Frings stanął na czele Konferencji Niemieckich Biskupów. Kierował tym ciałem przez 20 lat. Jego sojusznikiem w zabiegach o wyprowadzanie Niemców z wojennej deprawacji był inny wielki kolończyk Konrad Adenauer. Łączyło ich przekonanie, że Niemcy mogą podnieść się z upadku, tylko odwołując się do wartości chrześcijańskich. Gdy w latach 50. i 60. zachodnie Niemcy zachłysnęły się cudem gospodarczym, to właśnie kardynał Frings wygłosił proroczą przestrogę przed kultem konsumpcjonizmu: „Przyszłość naszego kraju nie zależy od wzrostu liczby samochodów, lecz od tego, ile rodzić się będzie dzieci”. W latach 1962 – 1965 Joseph Frings brał udział w obradach Soboru Watykańskiego II. Zasiadał w soborowym prezydium. Jego doradcą był wówczas młody profesor teologii Joseph Ratzinger.