Fatalna ustawa o obcięciu dotacji partiom politycznym nie jest wyjątkiem. Na początku kwietnia Rada Legislacyjna przy premierze wydała opinię
na temat długo reklamowanego pakietu antykorupcyjnego Julii Pitery, minister do walki z korupcją. Opinia była druzgocąca, bo ustawa to zlepek przepisów, pełen luk, niekonsekwencji, nienadający się do dalszych prac legislacyjnych – pisała rada.
Tak oceniono efekty wielomiesięcznej pracy kilkunastu urzędników, którym przyszło napisać projekt efektowny, nastawiony głównie na wzrost sondażowych słupków, a mniej na walkę z korupcją. Trzymanie się legislacyjnego rzemiosła było sprawą drugorzędną.
Pisanie prawa służącego politycznej rozgrywce stało się normą. Wiele przepisów tworzonych jest ad hoc, bez głębszej analizy potrzeb i celowości. Głośne zabójstwo, wypadek samochodowy, katastrofa budowlana – szybko działają na wyobraźnię polityków. Rzuca się hasło „kastracji pedofilów”, potem odpowiedni projekt regulujący sprawę lub zaostrzający prawo powstaje w kilka dni. Czasem wystarczą godziny.
Po śmierci w celi jednego z zabójców Olewnika ekspresowo powstał projekt zwiększający monitoring w celach. Nikt nie zwracał uwagi na orzecznictwo Trybunału w Strasburgu czy rzeczywistą celowość i koszty tych zmian. Ważny był moment i okazja wykazania się przed opinią publiczną.