Premier z całą pewnością nie odwoła dziś szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego. A to dlatego, że prawo nie przewiduje takiej możliwości. Najpierw trzeba dopełnić wielu formalności. Jedyne, co dziś może zrobić Donald Tusk, to wszcząć procedurę odwołania. Kiedy się zakończy? Nie wiadomo. – Odwołanie szefa CBA nie jest wcale tak łatwe, jak mogłoby się wydawać – mówi „Rz” Piotr Brzozowski z Kancelarii Civitas et Ius.
Jedyną przyczyną, dla której premier mógłby podjąć próbę odwołania Mariusza Kamińskiego, jest uznanie, że przestał się on wykazywać „nieskazitelną postawą moralną, obywatelską i patriotyczną”, czego wymaga od niego art. 7 ustęp 1 pkt 3 ustawy o CBA. Jednak nie wystarczy tu przekonanie premiera. W dodatku nie wiadomo, czy wystarczającą przesłanką, by stwierdzić o niewłaściwej postawie moralnej Kamińskiego, jest samo postawienie mu zarzutów. Wszak w prawie obowiązuje zasada, że nie można nikogo uznać za winnego, póki nie orzeknie tego sąd prawomocnym wyrokiem. Jednak nawet gdyby sąd skazał szefa CBA, do jego odwołania potrzebna jest opinia prezydenta, Kolegium ds. Służb Specjalnych i Sejmowej Komisji do spraw Służb Specjalnych. Co do opinii Lecha Kaczyńskiego, nie ma wątpliwości, że wystawiłby on szefowi CBA dobrą ocenę. Nie wiadomo tylko kiedy. Premier może jednak podjąć próbę odwołania Kamińskiego bez czekania na nią. Raz postąpił już podobnie, powołując na szefa ABW Krzysztofa Bondaryka. Mianował go bez wymaganej przez prawo opinii prezydenta. Ale wątpliwe, by chciał tak zrobić i w przypadku Kamińskiego.
Zdobycie negatywnej opinii sejmowej komisji też może nie być łatwe. Musi mieć ona formę uchwały, którą poprze ponad połowa członków przy obecności co najmniej połowy jej składu. W tej chwili komisja liczy siedmiu posłów: trzech z PO, dwóch z PiS i po jednym z PSL i Lewicy. W tej sytuacji decydująca będzie postawa tych dwóch ostatnich.
Podobnie niełatwe będzie uzyskanie opinii Kolegium do spraw Służb Specjalnych. Prawo stanowi bowiem, że powinno ono uzgodnić swoje stanowisko. Trudno będzie o jednomyślność, bo prócz premiera i kilku ministrów członkiem tego ciała jest szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego Aleksander Szczygło. Smaczku sprawie dodaje to, że do udziału w posiedzeniach Kolegium zobowiązany jest szef CBA.
– Te opinie nie są wiążące dla premiera – mówi konstytucjonalista prof. Piotr Winczorek z Uniwersytetu Warszawskiego. – Musi jednak o nie wystąpić, co wydłuża całą procedurę odwołania. [i]—wp[/i]