Japonia chce dorosnąć, Ameryka ma problem

Tokio już nie zadowala rola biernego partnera w sojuszu z Waszyngtonem

Aktualizacja: 14.11.2009 08:14 Publikacja: 13.11.2009 19:22

Piotr Gillert

Piotr Gillert

Foto: Fotorzepa

Swoją pierwszą podróż prezydencką na Daleki Wschód Barack Obama rozpoczął w piątek w Tokio – jak tradycyjnie czyniła większość amerykańskich prezydentów w powojennej historii. – USA i Japonia były i są równorzędnymi partnerami – powiedział Barack Obama, witany przez nowego premiera Japonii Yukio Hatoyamę. To na pozór banalne stwierdzenie dotyka sedna problemu, jaki od paru lat narasta w relacjach między sojusznikami.

[wyimek] [b][link=http://blog.rp.pl/gillert/2009/11/13/japonia-chce-dorosnac-ameryka-ma-problem/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Przed niedawnym historycznym triumfem wybor- czym Demokratyczna Partia Japonii głośno mówiła o konieczności „zrównoważenia” relacji z USA, które – przynajmniej zdaniem niektórych przywódców DPJ – są zbyt jednostronne. Waszyngton spokojnie przysłuchiwał się tym zapowiedziom, uważając je za pustą retorykę. Choć antyamerykańska nuta często pojawia się w japońskiej polityce, nikt w Tokio nie kwestio- nował dotąd dotychczasowego układu sojuszniczego. Po wyborach okazało się jednak, że nowy japoński rząd poważnie traktuje obietnice. Władze zapowiedziały między innymi, że zamierzają się wycofać z operacji dostarczania paliwa dla amerykańskich okrętów wojennych wspierających z Oceanu Indyjskiego misję w Afganistanie.

Jeszcze więcej kontrowersji wzbudza sprawa wielkiej amerykańskiej bazy wojskowej na wyspie Okinawa. Położona na gęsto zaludnionych terenach od dawna wywoływała niezadowolenie mieszkańców, którzy domagają się jej likwidacji. W 2006 roku, po trwa- jących 15 lat negocjacjach obie strony doszły do porozumienia, uznając, że baza zostanie przeniesiona w inne, mniej uciążliwe dla ludności miejsce na wyspie, a Tokio weźmie na siebie większość kosztów tej operacji. Przed wyborami DPJ zapowiadała jednak, że odstąpi od umowy sprzed trzech lat i będzie się domagała całkowitego wycofania Amerykanów z Okinawy.

I choć po objęciu funkcji premiera Hatoyama zaczął się wahać, część jego gabinetu twardo obstaje przy takim rozwiązaniu. To doprowadza do szewskiej pasji analityków Pentagonu. Sekretarz obrony USA Robert Gates w ostrych słowach upomniał ostatnio Tokio, oświadczając, że od umowy nie ma odwrotu. – Dziś największym problemem w Azji są dla nas nie Chiny, lecz Japonia – mówi pragnący zachować anonimowość dyplomata amerykański. I choć Chiny to potencjalny rywal, a Japonia teoretyczny sojusznik, nie jest to przesada.

Co prawda na linii Waszyngton – Tokio iskrzyło już poważnie w latach 90., wtedy jednak obie strony spierały się o sprawy handlowe. Sojusz militarny zaś pozostawał fundamentem strategicznej równowagi na Dalekim Wschodzie. Sytuacja, w której Japonia zrzekała się na rzecz USA części odpowiedzialności za swoje bezpieczeństwo, odpowiadała zarówno jej sąsiadom, jak i pacyfistycznie nastawionemu społeczeństwu japońskiemu. Tokio godziło się z tym, że ta niepełna suwerenność ogranicza jego polityczną rolę w świecie, zadowalając się rolą mocarstwa gospodarczego. Wzrost potęgi Chin i zaangażowanie się Ameryki w długotrwałe konflikty w Iraku i Afganistanie sprawiły jednak, że w Tokio coraz głośniej zaczęto mówić o konieczności przynajmniej częściowego wyjścia spod amerykańskiego parasola. Jak mówił mi kiedyś jeden z polityków w Tokio, „nadszedł czas, by dorosnąć”. – Japońska polityka to chaos, ale co do ogólnego kształtu strategii bezpieczeństwa, dawno nie było tam takiego konsensusu – zauważa ekspert waszyngtońskiego Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych Michael Green.

Amerykanie, choć niepewni, dokąd prowadzi ów proces japońskiego dorastania, najwyraźniej zrozumieli, że muszą się z nim pogodzić. Po spotkaniu z Hatoyamą Obama oświadczył, że gotów jest wrócić do rozmów o bazie na Okinawie. Z Tokio prezydent uda się do Chin, Singapuru i Korei Południowej.

Swoją pierwszą podróż prezydencką na Daleki Wschód Barack Obama rozpoczął w piątek w Tokio – jak tradycyjnie czyniła większość amerykańskich prezydentów w powojennej historii. – USA i Japonia były i są równorzędnymi partnerami – powiedział Barack Obama, witany przez nowego premiera Japonii Yukio Hatoyamę. To na pozór banalne stwierdzenie dotyka sedna problemu, jaki od paru lat narasta w relacjach między sojusznikami.

[wyimek] [b][link=http://blog.rp.pl/gillert/2009/11/13/japonia-chce-dorosnac-ameryka-ma-problem/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Pozostało 87% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości