W piątek uczniowie odbiorą świadectwa i pandemiczny rok szkolny przejdzie do historii. Nie wiadomo jednak, do jakiej szkoły wrócą we wrześniu. Nauki zdalnej może nie będzie, ale jeśli zapowiedzi Ministerstwa Edukacji i Nauki zostaną zrealizowane, po wakacjach na dzieci będzie czekała szkoła niemal żywcem przeniesiona z PRL.
Już samo powołanie na stanowisko szefa resortu Przemysława Czarnka, znanego m.in. z kontrowersyjnych wypowiedzi na temat społeczności LGBT („Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym") i twardego, konserwatywnego podejścia, było sygnałem, że w szkołach coraz większe znaczenie będzie miała ideologia.
W poniedziałek uczniowie, rodzice, nauczyciele, samorządowcy, działacze społeczni i eksperci edukacyjni wyrazili pod gmachem MEiN swój sprzeciw wobec planowanych zmian w prawie oświatowym. Do sieci trafiła także petycja w obronie autonomii szkół. – Rządzący próbują szkołę upartyjnić. Próbują wprowadzić indoktrynację zamiast szkoły nowoczesnej, zamiast szkoły, która uczy otwartych postaw, która uczy samodzielnego myślenia – mówił podczas konferencji prasowej prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. Zapowiedział też, że zwróci się do posłów Koalicji Obywatelskiej, by przygotowali wniosek o odwołanie ministra Czarnka.
Chodzi o to, że MEiN chce rozszerzyć uprawnienia kuratorów oświaty, piastujących swoje stanowiska z nadania partyjnego. Mają oni mieć większy wpływ na wybór i odwołanie dyrektora placówki, zamykanie szkół niepublicznych, a także decydować, które z zewnętrznych organizacji będą mogły prowadzić w szkole zajęcia dodatkowe czy warsztaty. Obecnie decydują o tym rodzice.
Nie będzie więc już w szkołach „tęczowych piątków", bo można przypuszczać, że kurator, który by na to pozwolił, straciłby pracę błyskawicznie. Nie będzie też lekcji o konstytucji prowadzonych przez sędziów, bo już teraz minister Czarnek zapowiedział, że za „Tour de Konstytucja" w Dobczycach zostanie wszczęte postępowanie dyscyplinarne wobec dyrektora placówki, z której dzieci brały w nim udział.