Wraz z wejściem w życie traktatu lizbońskiego i mianowaniem Catherine Ashton wysokim przedstawicielem ds. wspólnej polityki zagranicznej UE i bezpieczeństwa zapoczątkowany został proces budowy europejskiej służby dyplomatycznej. Czy będzie ona wyłącznie uzupełniała działania istniejących służb dyplomatycznych państw członkowskich UE, czy też jest ona zapowiedzią nowej „europejskiej” polityki zagranicznej?
[srodtytul]Więcej niż Polska[/srodtytul]
Komentatorzy polityczni odebrali na ogół wybór pani Ashton jako dowód na to, że duże państwa członkowskie nie życzą sobie zbyt wielkich zmian w sposobie, w jaki w Unii Europejskiej uprawia się politykę zewnętrzną. Wybierając na to stanowisko polityka mało znanego na scenie międzynarodowej, liderzy Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii wyraźnie dali do zrozumienia, iż w kształtowaniu polityki Europy wobec świata dalej wolą grać pierwsze skrzypce.
[wyimek]Polska pierwszy raz ma szansę współkształtować jedną z najważniejszych instytucji Unii Europejskiej i przekuwać w rzeczywistość hasło silnej Polski w silnej Europie[/wyimek]
Oczekiwania wobec nowego „ministra spraw zagranicznych Unii” i nowej służby dyplomatycznej nie są więc zbyt wysokie. Paradoksalnie, dla budowy tej służby taka pozycja wyjściowa jest bardzo korzystna.