Przypadkowi świadkowie nie przeciągną prac komisji

"Nie mam pytań" – to krótkie zdanie może być mottem przełomu, jaki w tym tygodniu nastąpił w komisji do spraw afery hazardowej

Aktualizacja: 15.01.2010 21:47 Publikacja: 15.01.2010 21:43

Przełom nie jest spektakularny, dostrzegają go jedynie osoby siedzące po uszy w pracach komisji. Ale radość posłów opozycji: Bartosza Arłukowicza, Zbigniewa Wassermanna i Beaty Kempy, świadczy, że stało się coś ważnego. Okazało się, że nie da się dłużej przeciągać prac komisji za pomocą przesłuchiwania przypadkowych świadków.

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/01/15/piotr-gursztyn-przypadkowi-swiadkowie-nie-przeciagna-prac-komisji/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

- Nie mam pytań – do tego zdania wypowiedzianego przez całą komisję ograniczyło się przesłuchanie kilku – jak się okazało – niepotrzebnie wezwanych świadków.

Posłowie PO tłumaczą, że wezwali wszystkie osoby, które miały jakikolwiek kontakt z ustawodawstwem dotyczącym hazardu. Ostatnie dni pokazały, że prowadzi to do absurdu. Przykład z czwartku: Sławomir Neumann (PO) odpytuje wezwanego jako świadka posła Leszka Cieślika (PO).

– Zajmował się pan ustawą o służbie celnej. Czego dotyczyła ta ustawa? – pytał. - Służby celnej – padła odpowiedź.

Ta i wiele innych sytuacji pozwoliły posłom opozycji dogryzać przedstawicielom PO. Co charakterystyczne – przy pełnej akceptacji Franciszka Stefaniuka z PSL. Okazało się także, że wezwani jako świadkowie politycy z SLD i PiS nie dali się zagnać w kozi róg. Przeciwnie. To oni czasem stawali się kłopotem dla przesłuchujących. Np. doskonale przygotowany Marek Wikiński (SLD), który na przesłuchanie przyszedł z make-upem na twarzy, by dobrze wypaść w telewizji. A najwięcej ciekawego miał do powiedzenia o regulacjach hazardowych za obecnego rządu, nie zaś za czasów SLD, z których miał być przepytany.

Podobnie było ze wszystkimi przesłuchaniami z tego tygodnia. Te, które dotyczyły czasów sprzed 2007 r., przeszły bez większego echa. Nawet wtedy, gdy zeznawała tak barwna postać jak minister finansów w rządzie PiS Zyta Gilowska. Ograniczone zainteresowanie jej zeznaniami, nawet wśród samych śledczych, kontrastowało z wagą zeznań obecnego wiceministra finansów Jacka Kapicy. Od razu było wiadomo, że przekazana przez niego notatka ze spotkania ze Zbigniewem Chlebowskim i inne ujawnione szczegóły będą ważnymi elementami następnych przesłuchań.

Usłyszymy o nich w następnym tygodniu, gdy będą zeznawać Zbigniew Chlebowski, Mirosław Drzewiecki, Mariusz Kamiński i Jacek Cichocki. Na przyszłotygodniowej liście świadków są też Jerzy Jaskiernia i Tomasz Lipiec. Trudno jednak się spodziewać czegoś ważnego po przesłuchaniach Lipca i Jaskierni. Obaj są obiektem zainteresowania organów ścigania od długiego czasu. Wątpliwe, by śledczy uzyskali od nich coś nowego.

Co innego pierwsza czwórka. Każda z tych osób może powiedzieć coś, co wstrząśnie całą polską polityką.

Przełom nie jest spektakularny, dostrzegają go jedynie osoby siedzące po uszy w pracach komisji. Ale radość posłów opozycji: Bartosza Arłukowicza, Zbigniewa Wassermanna i Beaty Kempy, świadczy, że stało się coś ważnego. Okazało się, że nie da się dłużej przeciągać prac komisji za pomocą przesłuchiwania przypadkowych świadków.

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/01/15/piotr-gursztyn-przypadkowi-swiadkowie-nie-przeciagna-prac-komisji/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Czy nauczyciele będą zarabiać więcej?
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Publicystyka
Estera Flieger: Wygrał Karol Nawrocki, więc krowy przestały się cielić? Nie dajmy się zwariować
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: 6000 zamrożonych zwłok albo jak zapamiętamy Rosję Putina
Publicystyka
Bogusław Chrabota: O pilny ratunek dla polskich mediów publicznych
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Ukraina może jeszcze być w NATO