Dobra rozgrywka Chlebowskiego

Były szef Klubu Platformy zadeklarował niewinność i rozwiał przypuszczenia, że całą winę za aferę weźmie na siebie

Aktualizacja: 22.01.2010 01:29 Publikacja: 22.01.2010 01:28

Zbigniew Chlebowski nie był łatwym świadkiem dla posłów

Zbigniew Chlebowski nie był łatwym świadkiem dla posłów

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Były szef Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej przyszedł na wczorajsze przesłuchanie w zaskakująco dobrej formie. Od razu zaatakował. Jego wersja przedstawiona w swobodnej wypowiedzi (rekordowo długiej, bo aż dwugodzinnej) brzmiała spójnie. [wyimek]Cel śledczych z opozycji? Ustalenie źródła przecieku o akcji Centralnego Biura Antykorupcyjnego[/wyimek]

Odwoływał się do emocji, w dramatyczny sposób przedstawiał się jako ofiara politycznej intrygi Mariusza Kamińskiego. W kilku momentach jednak przesadził z teatralizacją swojego wystąpienia. Np. gdy mówił, że „ma wiarę, nadzieję”. I zanim zdążył dokończyć, że chodzi mu o oczyszczenie się z zarzutów dało się usłyszeć „i miłość” z ust rozbawionych tym dziennikarzy.

[srodtytul]Ochrona własna, Tuska i biznesmenów[/srodtytul]

Chlebowski mówił o „kakofonii pomówień” na swój temat. I zaprzeczył, że była jakakolwiek afera hazardowa – poza tą, jak stwierdził, za czasów rządów PiS. Jego słowa o tym, że nie ma sobie nic do zarzucenia, oprócz niefrasobliwości w rozmowach telefonicznych, mają wielkie znaczenie dla dalszych prac komisji. Znaczą bowiem, że Chlebowski nie weźmie na siebie cudzych win. A taka uporczywa opinia krążyła w Sejmie. Jeszcze przed tym przesłuchaniem mówili o niej posłowie z komisji. Także ci z Platformy.

Jeśli więc Chlebowski jest niewinny, to kto odpowiada za aferę hazardową? W swych zeznaniach mocno chronił tylko trzy osoby. Premiera Donalda Tuska oraz dwóch biznesmenów z branży hazardowej – Jana Koska i Ryszarda Sobiesiaka. Obrona Tuska jest zrozumiała, bo premier jest panem politycznego życia i śmierci Chlebowskiego.

Kosek i Sobiesiak – o których wiele ciepłych słów powiedział przesłuchiwany polityk – będą ważnymi świadkami przed komisją i prokuraturą. Ich usytuowanie w aferze hazardowej jest dość podobne do sytuacji Chlebowskiego. Być może opłaca im się solidarne wspieranie się w zeznaniach.

W przypadku innych osób Chlebowski wypowiadał się inaczej. Odciął się od Mirosława Drzewieckiego. Na pytania o rolę Grzegorza Schetyny odpowiadał, że nie wie, nie pamięta, nie rozmawiał. Mówił tak jak w większości kwestii – bardzo ostrożnie i unikając jednoznacznych odpowiedzi. Miał przemyślane odpowiedzi na wiele pytań. Trudno było go docisnąć nawet tak zręcznemu śledczemu jak Bartosz Arłukowicz. W krytycznych dla siebie momentach Chlebowski odwoływał się do niepamięci, często powtarzając frazę, że jakiegoś wydarzenia „nie jest w stanie sobie przypomnieć, bo było nieistotne”.

Było też tak, że czasem posłowie nie potrafili go dopytać. Chlebowski jako koronnego argumentu przeciw tzw. dopłatom użył kilku analiz z ośrodków akademickich i badawczych, w których stwierdzono, że ta danina nie ma sensu. Jednocześnie twierdził, że projekt ustawy hazardowej nie trafił do Sejmu. Nie padły jednak pytania, po co więc było tyle analiz do formalnie nieistniejącej ustawy? Na czyje powstały zlecenie? I czy były pracownik akademicki, a później prezes Związku Pracodawców Prowadzących Gry Losowe i Zakłady Wzajemne, dr Jan Kosek, miał związek z tymi analizami?

[srodtytul]Teraz Drzewiecki[/srodtytul]

Może być już tak, że wstrzemięźliwy i zręcznie się broniący Chlebowski przestanie już być atrakcyjnym celem dla śledczych z obu stron. Dla PO – bo wprawdzie zaczął atakować CBA i rządy PiS, ale jednocześnie nie wziął na siebie roli kozła ofiarnego. I dla opozycji – bo okazało się, że z ostrożności nie powie zbyt wiele. A cele śledczych opozycyjnych są już zupełnie inne. Dla nich celem jest ustalenie źródła przecieku o akcji CBA – ze szczególnym wskazaniem Kancelarii Premiera i najważniejszych osób w PO.

Rysuje się też drugi ważny cel – Mirosław Drzewiecki, który, jak się zdaje, jest w gorszej sytuacji od Chlebowskiego. Obciążają go bowiem nie tylko stenogramy z podsłuchów, ale i konkretne decyzje z czasów, gdy był ministrem sportu. Uderzenie w Drzewieckiego kusi opozycję. Był skarbnikiem PO, zajmował też w tej partii pozycję znacząco ważniejszą niż były szef klubu.

Wizja udowodnienia tego, że branża hazardowa finansowała Platformę, rozpala wyobraźnię wielu polityków PiS i SLD. To kwestia coraz częściej przez nich poruszana. Można być pewnym, że nie pozostaną na nią obojętni także śledczy z komisji hazardowej.

[ramka][srodtytul]Wersja Chlebowskiego[/srodtytul]

- nie było afery hazardowej za czasów rządu PO

- zawsze był przeciwnikiem tzw. dopłat do automatów o niskich wygranych

- na nikogo nie wpływał w sprawie ustawy hazardowej

- nie był źródłem przecieku, który spalił akcję CBA ? Ryszard Sobiesiak jest jego znajomym od kilku lat, ale nie otrzymał od niego wpłat na kampanie wyborcze

- Jan Kosek dokonał wpłat na jego kampanię wyborczą w 2005 r. (Chlebowski nie pamięta ile)

- nie rozmawiał o ustawie hazardowej z Mirosławem Drzewieckim ani z Grzegorzem Schetyną

- nieprawdziwe są jego słowa z wywiadu w „Gazecie Wyborczej” z 2 października 2009 r. o tym, że rozmawiał o ustawie z Drzewieckim i ze Schetyną. Tłumaczył, że wywiadu nie autoryzował

- z premierem Tuskiem rozmawiał o ustawie hazardowej po raz pierwszy 26 sierpnia 2009 r.

- nie usiłował (a to planowali Kosek i Sobiesiak) doprowadzić do dymisji wiceministra finansów Jacka Kapicy

- nie wiedział o wydanym3 sierpnia 2009 r. poleceniu rozpoczęcia pracy nad nową ustawą hazardową

- nie rozmawiał z Drzewieckim o pracy dla Magdy Sobiesiak, choć dostał jej CV

- o akcji CBA dowiedział się dopiero z publikacji „Rz”1 października 2009 r. Nie wiedział o niej, gdy spotkał się z Sobiesiakiem 31 sierpnia (na cmentarzu obok stacji benzynowej)

- na tym spotkaniu nie padły słowa „CBA” i „Totalizator Sportowy”. Tematem rozmowy była tzw. sprawa czorsztyńska[/ramka]

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[mail=p.gursztyn@rp.pl]p.gursztyn@rp.pl[/mail][/i]

Były szef Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej przyszedł na wczorajsze przesłuchanie w zaskakująco dobrej formie. Od razu zaatakował. Jego wersja przedstawiona w swobodnej wypowiedzi (rekordowo długiej, bo aż dwugodzinnej) brzmiała spójnie. [wyimek]Cel śledczych z opozycji? Ustalenie źródła przecieku o akcji Centralnego Biura Antykorupcyjnego[/wyimek]

Odwoływał się do emocji, w dramatyczny sposób przedstawiał się jako ofiara politycznej intrygi Mariusza Kamińskiego. W kilku momentach jednak przesadził z teatralizacją swojego wystąpienia. Np. gdy mówił, że „ma wiarę, nadzieję”. I zanim zdążył dokończyć, że chodzi mu o oczyszczenie się z zarzutów dało się usłyszeć „i miłość” z ust rozbawionych tym dziennikarzy.

Pozostało 88% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości