Odrodzenie ducha, budowa wolności

Po okresie totalitaryzmów wolność niejako wpadła nam w ręce. Mieliśmy prawo być nią zaskoczeni. Ale trzeba przypomnieć, że na tę wolność pracowało wiele pokoleń Polaków – pisze przewodniczący PE

Publikacja: 09.03.2010 23:30

Jerzy Buzek

Jerzy Buzek

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Red

[i] Artykuł dedykowany Mirosławowi Dzielskiemu [/i]

W ostatnim roku wspominaliśmy kilka ważnych dla naszej historii rocznic. Minęło 70 lat od wybuchu II wojny światowej. Trzydzieści lat temu jako szafarz „bierzmowania dziejów” z pierwszą pielgrzymką przybył do Polski Jan Paweł II. Dwadzieścia lat temu zakończył się komunizm. Daty te skłaniają do refleksji, że z 90 poprzednich lat ponad połowę przeżyliśmy jakby nie u siebie. Naszą Rzeczpospolitą – jako wspólnota ludzi wolnych – tworzymy dopiero od 20 lat. [wyimek] Wizyta papieża w roku 1979 odsłoniła ważną prawdę: żeby być narodem, trzeba mieć zdolność solidarnego działania [/wyimek]

Po okresie totalitaryzmów wolność niejako wpadła nam w ręce. Mieliśmy prawo być nią zaskoczeni. Ale trzeba przypomnieć, że na tę wolność pracowało wiele pokoleń Polaków. Istnieje zatem ścisły związek między naszą zbiorową pamięcią o ich dokonaniach a tym, że wzrastamy do wolności i uczymy się kształtować naszą przyszłość. Jednocześnie obserwujemy, jak trudne jest utrzymywanie pamięci narodu jako wspólnoty. Myślę, że to zjawisko charakterystyczne dla młodego narodu, poszukującego tożsamości. Chociaż proces identyfikowania tożsamości podejmujemy od dziesięcioleci, to bardziej świadomie rozpoczęliśmy go 30 lat temu.

[srodtytul]Rewolucja ducha [/srodtytul]

Wtedy to, podczas pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski, nastąpiła – mówiąc słowami George’a Weigela – „rewolucja ducha”. Papież dokonał zasiewu pod tworzenie wspólnoty. Rozbudził nadzieję i chęć bycia wolnym. Rok później z tego ziarna powstała pierwsza wspólnota „Solidarności”. Timothy Garton Ash napisze potem, że „Jan Paweł II pozostawił naród o rozbudzonej dumie i społeczeństwo z nowym poczuciem elementarnej jedności”. Wizyta papieża w roku 1979 odsłoniła ważną prawdę: żeby być narodem, trzeba mieć zdolność solidarnego działania. My już na początku drogi do wolności mieliśmy tę zdolność. Potrafiliśmy ożywić naszą kulturę solidarności, odnowić tradycje życia wspólnotowego.

Doskonale czuliśmy, że praca narodu nad sobą jest wielkim wyzwaniem. Teraz obserwujemy, jak zanikają wypracowane odruchy, pozostawione w naszej pamięci przez Jana Pawła II. Przy nim byliśmy zdolni do wysiłku zbiorowego, zachowań solidarnych. W tych zmaganiach o wolność wykazywaliśmy wiele determinacji, by nie dać się sprowokować. Pomimo inwigilacji ze strony władz i tajnych służb komunistycznego państwa. W etosie narodu obowiązywała zasada: zło dobrem zwyciężaj. Oznaczało to wyrzeczenie się przemocy. Nie było to łatwe, bo żyliśmy w warunkach walki o godność ludzi, o wolność i sprawiedliwość.

Tak było w 1979, 1980 i 1981 roku. Myśląc o genezie naszej niepodległości, nie możemy zapominać o tamtych latach. Zwłaszcza gdy akcentujemy jako przełomową datę wyborów 4 czerwca 1989 roku. Wydarzenie to jak iskra zapaliło ludzi. W następstwie zdarzeń w Polsce ośmieliło do tego także inne narody. Ale nie byłoby to możliwe, gdybyśmy dziesięć wcześniejszych lat nie dojrzewali do stania się podmiotem suwerennej polityki narodowej.

Dzisiaj musimy starać się lepiej siebie rozumieć. I wybierać – z jakiego dziedzictwa chcemy czerpać. To sens kultywowania pamięci. Historia bowiem to także inspiracja myślenia o sobie. A to jest konieczne, jeżeli mamy dobrze zagospodarować niepodległość. Przykładem kultywowania pamięci jest dla mnie ubiegłoroczna kampania społeczna Fundacji Przestrzeni Obywatelskiej Pro Publico Bono – „Rok Niepodległości – pamięć i tożsamość Rzeczypospolitej”. Tegoroczna 30. rocznica powstania „Solidarności” i 20. odrodzenia instytucji samorządu terytorialnego sprzyjają pogłębieniu refleksji na temat genezy i tożsamości obecnej Rzeczypospolitej.

[srodtytul]Różne źródła wolności [/srodtytul]

Chciałbym odwołać się do wybitnego filozofa, człowieka mojego pokolenia. Zaangażowanego w „Solidarność” jako lider jej krakowskich struktur. Znakomitego obserwatora procesów społecznych, cywilizacyjnych i politycznych. Myślę o Mirosławie Dzielskim. Jako filozof patrzył na wydarzenia konstytuujące naszą niepodległość z perspektywy dziejowej. Jednocześnie przewidywał możliwe do zaistnienia wypadki. Sięgał do natury rzeczy i ówczesnych problemów. Twórczy dystans pozwalał mu na refleksję: „Dokąd my, z tą naszą historią, zmierzamy?”. Mimo iż sam – jak wielu z nas – czynnie uczestniczył w dziejącej się wtedy historii.

Dla Mirosława Dzielskiego były to przeżycia zarówno w wymiarze osobistym, jak i zbiorowym. Dlatego zwracał uwagę na wymiar polityczny, społeczno-organizacyjny, ale także kulturowy i duchowy odnawiającej się wspólnoty. „Jaką musiał mieć wiarę ten »heros ducha«, żeby na placu Zwycięstwa prosić Boga o zesłanie Ducha Świętego, którego siły miały nam pomóc w odzyskaniu wolności?” – mówił Dzielski o Janie Pawle II. Wyprowadził z tego naukę, że wolność może mieć różne źródła: być – jak wielu z nas wierzy – z łaski Boga, można ją uzyskać w wyniku okoliczności historii, może się przydarzyć w sposób zaskakujący. Jednak podkreślał rzecz najważniejszą: nie można jej mieć bez pracy. Bez pracy nad wolnością.

Wolność, według Dzielskiego, jest nam zadana. Tylko pracując nad nią, można odrodzić ducha. Ma to swój sens ewangeliczny – wolność i praca nad nią jako droga do zbawienia. Ale Dzielski, deklarując przynależność do Kościoła, mówi o odrodzeniu ducha nie tylko w sensie ewangelicznym. Mówi jak filozof, jak człowiek szukający argumentów z praktyki życia społecznego. Odczytując dziejące się procesy, racjonalizuje je poprzez zdarzenia i współczesne mu tendencje. W tych tendencjach widzi stale powtarzający się sens pracy nad wolnością, sens budowania wolności.

Zawarł ją zwłaszcza w eseju „Odrodzenie ducha, budowa wolności”. W Roku Solidarności dedykuję go uczestnikom tamtych historycznych wydarzeń. Ale również pokoleniu Polaków, wyrosłemu już w niepodległym kraju i zdystansowanemu od „Solidarności”. Esej jest wezwaniem do nieustannej pracy nad wolnością. Sam Dzielski dawał tego przykłady, będąc i uczonym mężem, i praktykiem życia społecznego. Jest mentorem przedsiębiorców i inteligencji, ale przede wszystkim – typem lidera społecznego nowej generacji. Wielu z nas, działaczy podziemnej „Solidarności”, zmagało się ze złem przez formy ukryte. Nawiązywało w ten sposób do koncepcji państwa podziemnego. Dzielski natomiast miał ten niezwykły instynkt wolności, którego nie ograniczały przestrzenie państwa zdominowanego przez reżim. Świadczy o tym m.in. założone przez niego Krakowskie Towarzystwo Przemysłowe. Stanowiło pierwszą tego typu, założoną oficjalnie w PRL, instytucję obywatelską.

Było to świadome demonstrowanie wobec władzy, że jest w nas determinacja zachowań jawnych, wykazujących aspiracje wolnościowe. Musiało to, oczywiście, ściągnąć na Dzielskiego uwagę. Pokazał bowiem, że w Polsce może się odrodzić społeczeństwo obywatelskie, biorące odpowiedzialność za sprawy publiczne i los własny. Uderzał w istotę ideologii ówczesnego państwa, tworząc „przestrzenie obywatelstwa”, w których podważany był sens narzuconej nam siłą organizacji politycznej. Dzielski wskazywał ponadto na konieczność podejmowania działań inteligentnych. Pokazywał w praktyce, jak tworzyć struktury życia społecznego zgodne z własnymi przekonaniami i wartościami, a równocześnie wciąż mieszczące się w narzuconych nam ramach.

[srodtytul]Wciąż aktualna lekcja [/srodtytul]

To jest właśnie lekcja z Dzielskiego. Wciąż pozostaje aktualna. Ostatnich 20 lat pokazało nam, że można mieć wiele wolności i jednocześnie nie móc sobie z nią poradzić. Po 1989 roku zobaczyliśmy, że jest bardzo wielu ludzi mających problem z funkcjonowaniem w warunkach wolności. Nie potrafili się z niej cieszyć m.in. ci, którzy z powodu zmian ustrojowych i gospodarczych tracili wypracowane w poprzednim systemie bezpieczeństwo socjalne, względny dobrobyt, a często – pracę. Nie widzieli perspektywy rozwoju, zawalił się im porządek, który zbudowali sobie w ciągu życia. Przyszły czasy, w których o wszystko trzeba było zabiegać samodzielnie. Wielu w tych warunkach się zatraciło.

Jak zareagowałby na to zmarły w 1989 roku Mirosław Dzielski? Powiedziałby pewnie, że, po pierwsze, wolność trzeba umieć zachować. Po drugie, że nie ma prawdziwej wolności bez odrodzenia ducha; bez międzyludzkiej solidarności. Przecież w nowych warunkach dla tych, którzy sobie nie radzą, musi być jakaś odpowiedź. Musi być jakaś forma społecznej, zbiorowej samoorganizacji, którą trzeba wypracowywać. To właśnie ta praca nad wolnością, o której mówił Dzielski. Bardzo jej dzisiaj potrzebujemy. Elementem tej pracy jest umiejętność zrezygnowania z części siebie i swojego czasu, by w walce o byt zainteresować się losem człowieka, któremu z jakichś powodów – niekoniecznie zawinionych przez siebie – się nie wiedzie.

Nieprzypadkowo wśród laureatów 11 edycji Nagrody Pro Publico Bono dla najlepszych dzieł obywatelskich najwięcej było osób i organizacji, których działania określić można jako służbę bliźniemu: Fundacja Pomocy Wzajemnej Barka, Polska Akcja Humanitarna, Fundacja im. św. Brata Alberta, Fundacja SOS Życie czy krakowskie Hospicjum św. Łazarza. Największa zasługa owych organizacji polega na tym, że w tych wyjątkowych czasach wielkich możliwości, które pojawiły się z nastaniem wolności, nie zapomnieli o potrzebujących.

Akceptując kapitalizm jako formę życia gospodarczego, musimy pamiętać, że tylko wtedy przyniesie on rozwój cywilizacyjny, gdy nie ograniczy się do ideologii konkurencji i poszukiwania nowych pól zysku. Jeśli oznaczać będzie także zwycięstwo ludzkiej inteligencji, jeżeli uzna trwałość osiąganych korzyści ekonomicznych w warunkach kooperacji gospodarczej, ale również to, że dla jego istnienia niezbędne jest tworzenie i wzmacnianie kapitału społecznego, który jest prawdziwym „potencjałem solidarności”

Istnieje dzisiaj ogromna potrzeba krzewienia kultury życia wspólnotowego. Za Tomaszem Sadowskim, współtwórcą wielkopolskiej Barki, określiłbym ją kulturą solidarności. To przesłanie powinno nam towarzyszyć w rozpoczynającym się obecnie Roku Solidarności. W jego trakcie chcemy się zastanawiać, czym jest solidarność jako zasada życia publicznego i ideał etyczny; w czym powinna się ona przejawiać w obecnych warunkach społecznych, ekonomicznych i politycznych.

[srodtytul] Państwo solidarne [/srodtytul]

Wolność w życiu społecznym winna być połączona z innymi wartościami, o które stale się upominamy; które wpisujemy do konstytucji. Czas, byśmy zaczęli się zastanawiać, w jaki sposób w praktyce stosować zasady wspólnotowego organizowania państwa, takie jak subsydiarność czy społeczna gospodarka rynkowa. Niektórzy z nas już z powodzeniem to robią. Znaleźć ich można wśród laureatów wspomnianej Nagrody Pro Publico Bono. Jej celem jest ukazywanie pozytywnych przykładów i promowanie wzorców współczesnego patriotyzmu.

Jak powstał ten konkurs? W 1999 roku jako premier chciałem zwrócić uwagę na zmiany zachodzące w Polsce. Jestem z pokolenia walki. A zarazem z pokolenia wierzącego, że da się w Polsce stworzyć inny ustrój; lepszy, bardziej sprawiedliwy. Dlatego stworzyliśmy „Solidarność”. W dziesiątą rocznicę wyborów 1989 roku opublikowałem artykuł „Zwycięstwo zwykłych ludzi”. Wynikał on z mojego przekonania, że to wyborcy – uprzedzając polityków – zdecydowali o sięgnięciu po wolność. Zweryfikowali okrągłostołowy werdykt wyznaczający realistyczne granice ustalone przez negocjatorów. Upadek listy krajowej był werdyktem społeczeństwa, które pragnęło wolności. Ujawniał się wówczas żywioł wolności, ale i obywatelstwa, bez którego nie można mówić o trwałym rozwoju współczesnej Polski.

Sprzyjały temu, ustanowione przez nowo wybrany parlament: wolność stowarzyszeń i zgromadzeń, nowe warunki gospodarowania. Ujawniła się wielka witalność polskiego społeczeństwa. Sprawdziło się to, co zapowiadał Dzielski: wolność można i trzeba budować. Zwykli ludzie potrafili to zrobić, odnajdując się w nowej rzeczywistości. Działali bez żadnego namaszczenia, nie należeli do wybrańców polityki. Co najważniejsze – nie były to wyłącznie odruchy utylitarne. Często motywem zaangażowania było poczucie czyjejś krzywdy. I świadomość, że kiedy traci ktoś, tracimy też jako społeczeństwo. Tu zaczynała się nasza prawdziwa wolność, czyli obywatelstwo. Jest ono jednym z najważniejszych wyzwań naszych czasów.

[srodtytul]Nasz głos w Europie [/srodtytul]

Najlepszą formą ustrojową dla korzystania z wolności w życiu społecznym jest samorząd. Stanowi on kwintesencję Rzeczypospolitej jako ustroju życia publicznego. Daje możliwość samoorganizacji i przejęcia odpowiedzialności przez tych, którzy są gotowi zrobić coś sami. Konstytucyjna zasada subsydiarności przestaje być zasadą abstrakcyjną dopiero wówczas, gdy zaczynamy ją praktykować w instytucjach życia zbiorowego poprzez akty obywatelskiej samorządności.

Dlatego tak bardzo zależało mi jako premierowi, żeby nowy ład ustrojowy Rzeczypospolitej oprzeć na instytucjach samorządu terytorialnego. Byłem wówczas, i wciąż jestem, przekonany, że porządek Rzeczypospolitej powinien się opierać na decentralizacji struktur państwa. Nie zwalnia to, rzecz jasna, władz centralnych od odpowiedzialności, która jest jej przypisana prawem. Jednak powinny one doceniać gotowość obywateli do przejmowania odpowiedzialności za sprawy publiczne.

Nie możemy poprzestać na odświętnym zadowoleniu, że mamy już wiele form i wyrazów obywatelskiej samorządności. Organizacje uhonorowane Nagrodą Pro Publico Bono mogą – i są – dla nas powodem do chluby. Ale to za mało. Myślę, że polska polityka jest tak mocno krytykowana głównie dlatego, że nadmiernie koncentruje się na działalności samej klasy politycznej. Jest w jakimś sensie „wsobna”. Za mało uwagi poświęca tym, którzy swoimi działaniami wskazują, jak wykorzystać aktywność duchową i organizacyjną oraz innowacyjność Polaków.

Problem ten podsuwam liderom samorządowych władz gmin, miast, powiatów oraz samorządów województw. Warto przemyśleć go w trakcie zbliżającego się Roku Samorządności. Musimy potencjał solidarności, umiejętności budowania wolności, które zostały już wypracowane, wprowadzać w życie codzienne. Z kolei władze państwa muszą się nauczyć gospodarować, posługiwać się tym zbiorowym, obywatelskim wysiłkiem. Także – jako argumentem we współpracy międzynarodowej.

Mówienie, że „państwo ma być solidarne”, nie oznacza, że ma ono urzędowo dekretować solidarność tworzących je wspólnot. Władze publiczne powinny jednak promować i wzmacniać te przejawy życia wspólnotowego, które już istnieją; pokazywać gotowość realizacji zasady solidarności. Tylko wtedy uprawnione będzie użycie sformułowania „państwo solidarne”, gdy koncepcja wolności zbiorowej – oparta na etycznym ideale solidarności – zaistnieje najpierw w społeczeństwie. Wtedy będziemy mówili o prawdziwym partnerstwie publiczno-obywatelskim. W istocie polega ono bowiem na krzewieniu potencjału solidarności w relacjach między władzami i administracją publiczną a podmiotami i inicjatywami obywatelskimi.

To są wielkie i ważne wyzwania. Nasza obecność w Unii Europejskiej będzie sprzyjać realizacji tego ideału. Nasze tradycje polityczne i ustrojowe – zwłaszcza przywiązanie do wolności, solidarności i samorządności – powinny być nam pomocne w kształtowaniu na nowo naszej tożsamości. Jako Polaków i jako Europejczyków.

[srodtytul]My w europejskim projekcie cywilizacyjnym [/srodtytul]

Mam tę satysfakcję – także jako Polak – że reprezentuję nasz głos w Parlamencie Europejskim. To najważniejsza dla procesu budowy Wspólnoty Europejskiej instytucja polityczna w Unii. Parlament nadaje Wspólnocie kształt ustrojowy i prawny. Obecnie dążymy do tego, aby zwiększyć doniosłość głosu narodów europejskich i głosu obywateli państw tworzących Unię w rozwoju integracji europejskiej. Chciałbym to, co w naszych narodowych doświadczeniach i w naszej historii jest uniwersalne, pokazać na forum Europy. Z tym również wiąże się nasza odpowiedzialność za Wspólnotę Europejską, a szerzej – za kształt cywilizacji światowej. Europa uczestniczyła w niej w przeszłości i powinna nadal brać w niej czynny udział.

Dając dowody swojego przywiązania do takich wartości jak prawa człowieka czy obywatelstwo, jako Europejczycy powinniśmy się skoncentrować zwłaszcza na urzeczywistnieniu solidarności. Jest ona aksjologicznym fundamentem każdej wspólnoty. Powinna być nim także poprzez praktykę polityczną, społeczną i ekonomiczną. Chciałbym, by spełniało się marzenie wielu pokoleń Polaków o tym, że staniemy się znowu aktywnym uczestnikiem współtworzącym jedność Europy.

Najpierw jednak musimy bardziej uwierzyć w to, co już nam się udało osiągnąć w ciągu ostatnich 30 lat. Mamy prawo odczuwać satysfakcję z naszej umiejętności krzewienia i rozwijania potencjału solidarności w ramach struktur tworzonych przez samych obywateli. Z takim doświadczeniem możemy z mocnymi argumentami włączyć się do dyskusji o kształcie europejskiego projektu cywilizacyjnego.

[i]Autor jest politykiem, w latach 80. działał w „Solidarności”, w latach 1997 – 2001 pełnił funkcję premiera rządu koalicji AWS – UW, potem mniejszościowego rządu AWS. W 2004 r. został po raz pierwszy wybrany na posła do Parlamentu Europejskiego z listy PO. W 2009 r. został wybrany na przewodniczącego PE.

Treści artykułu zostały zaprezentowane po raz pierwszy podczas wykładu prof. Jerzego Buzka 7 marca 2010 r. w Poznaniu podczas inauguracji kampanii społecznej pro publico bono Rok Solidarności – Rok Samorządności. [/i]

[i] Artykuł dedykowany Mirosławowi Dzielskiemu [/i]

W ostatnim roku wspominaliśmy kilka ważnych dla naszej historii rocznic. Minęło 70 lat od wybuchu II wojny światowej. Trzydzieści lat temu jako szafarz „bierzmowania dziejów” z pierwszą pielgrzymką przybył do Polski Jan Paweł II. Dwadzieścia lat temu zakończył się komunizm. Daty te skłaniają do refleksji, że z 90 poprzednich lat ponad połowę przeżyliśmy jakby nie u siebie. Naszą Rzeczpospolitą – jako wspólnota ludzi wolnych – tworzymy dopiero od 20 lat. [wyimek] Wizyta papieża w roku 1979 odsłoniła ważną prawdę: żeby być narodem, trzeba mieć zdolność solidarnego działania [/wyimek]

Pozostało 96% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości