Zarzut popełnienia „grzechu prawdziwie ciężkiego, jeśli nie śmiertelnego” stawia Kościołowi w Polsce Tomasz Wołek w tekście „Czwarta klęska prezesa” („Rzeczpospolita”, 9 lipca). Polegać on miałby na opowiedzeniu się w trakcie kampanii prezydenckiej po stronie jednego z kandydatów – Jarosława Kaczyńskiego.
Publicysta konstatuje, że „będąca jawnym zaprzeczeniem samej istoty chrześcijaństwa aktywność tak znaczącej części kleru katolickiego stanowi krok milowy ku zbiorowemu samozatraceniu, jakie Kościół instytucjonalny, z wolna, choć nieuchronnie, sobie gotuje”.
Postawę Kościoła w czasie kampanii uznaje za „nachalną, prymitywną agitację, pełne jadu i nienawiści homilie, straszenie grzechem ciężkim, nazywanie niechcianego kandydata szatanem”. Tekst ten współgra z tezą, jaką wcześniej sformułował szef sztabu Bronisława Komorowskiego Sławomir Nowak, który oświadczył, że „Kościół popełnił duży błąd, przekraczając granice zaangażowania politycznego”.
[srodtytul]Umiarkowani biskupi[/srodtytul]
Pełen dobrej woli czytelnik, słysząc te słowa, powinien gorzko zapłakać nad losem Kościoła, który zapomniał o uniwersalizmie swej misji, a owczarnię postrzega dziś wyłącznie w szeregach PiS. Pytanie tylko, czy taki obraz Kościoła jest zgodny z prawdą? Fakty zdają się temu przeczyć.