A zwłaszcza kazanie utrzymane w duchu świętego oburzenia. Są u nas wpływowe media, które czują się wcale nie mediami, tylko nosicielami wartości moralnych i etycznych, ośrodkami promieniowania cywilizacji i kultury na dziki interior, dopiero zagospodarowywany przez Europę. Wyżywają się one w pryncypialnym krytykowaniu zachowań Polaków oraz pouczaniu, co powinni robić, aby zyskać akceptację świata i swoich elit.
W takim duchu przyjęto też fiasko zamierzonego "pojednania" na grobie bolszewickich żołnierzy pod Ossowem. I jak zwykle, zadęte komentarze nijak się mają do faktów. Ktoś (tropy wiodą ku środowisku prezydenta Komorowskiego) chciał urządzić, dla tzw. publicity, kopię imprez francusko-niemieckich na grobach z I wojny światowej. Zupełnie ignorując fakt, że tam gesty przyszły po wielu dziesięcioleciach zarastania blizn i rzeczywistego zbliżenia. A Polska większość tych dziesięcioleci była pod sowiecką okupacją. Rosja też. Rosja zresztą w znacznym stopniu do dziś się nie wyzwoliła – wciąż kolportuje się tam sowieckie kłamstwo anty-Katynia, wciąż zaprzecza agresywności i zbrodniczości bolszewizmu, którego pochód "na zapad" zatrzymaliśmy.
W uporczywym forsowaniu rocznicowej szopki ktoś posunął się do oczywistej profanacji – zamiast symboli bolszewickich na mogile ustawiono prawosławne krzyże. To tak, jakby wystawić pomnik Wehrmachtowi, dając na nim współczesne symbole RFN; z tą różnicą, że krzyż nie tylko nie był symbolem bolszewików, ale wręcz był dla nich symbolem wrażym.
Ale mniejsza o fakty i zdrowy rozsądek, gdy można się upajać moralnym oburzeniem, że ciemni Polacy znowu nie dorośli do standardów.