Wildstein: recenzja książki Mateusza Matyszkowicza

Mateusz Matyszkowicz na patrona współczesnych polskich inteligentów pasował “człowieka w ciemnych okularach”, generała Jaruzelskiego – pisze publicysta „Rzeczpospolitej” w recenzji książki młodego filozofa

Aktualizacja: 29.10.2010 08:43 Publikacja: 29.10.2010 01:24

Bronisław Wildstein

Bronisław Wildstein

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

"Śmierć rycerza na uniwersytecie” to debiut młodego filozofa, współpracownika „Teologii politycznej” Mateusza Matyszkowicza. Książka, co zaskakuje w tych okolicznościach, napisana jest zdumiewająco lekko i przejrzyście. Zbiór szkiców składa się na spójny obraz naszych fundamentalnych, choć mało obecnych w polskim piśmiennictwie, problemów i sytuuje je w szerszym kulturalnym kontekście.

[srodtytul]Służalczość i niesamodzielność[/srodtytul]

Tytuł odwołuje się do klerka, bezinteresownego miłośnika prawdy, który walczy o nią po rycersku, nie podążając za modami ani nie poddając się naciskom. Już ta definicja wskazuje nam, że mówimy o gatunku wymarłym, którego pojedyncze egzemplarze błąkają się wprawdzie jeszcze gdzieniegdzie, ale chyba najrzadziej trafić możemy na nie na uniwersytecie właśnie, zwłaszcza polskim.

Dlaczego jednak postać ta jest tak ważna i dlaczego takie znaczenie młody filozof przywiązuje do odpowiedzi na pytanie: „kiedy nastąpił zwrot od rycerskiego ideału do zblazowanego kpiarstwa na usługach sił tego świata?”. Otóż, to klerk jest twórcą i propagatorem idei, a bez niego świadomość społeczna pozostaje ułomna.

Kiedy Marks w „Tezach o Feuerbachu” napisał, że filozofowie dotąd tylko rozmaicie opisywali świat, a trzeba go zmienić, dał do zrozumienia, że wiemy już, jak zmieniać go należy, a więc i jaki on jest. Biorąc pod uwagę, że do teraz nie możemy dojść do siebie po zmianach zainicjowanych przez Marksa, nie dziwi, że młody filozof apeluje, aby próbować świat zrozumieć na nowo, chociaż odwołując się do sprawdzonych kategorii.

W III RP, świecie postawionym na głowie, aby zrobić to, należy mieć w sobie sporą dozę niezależności i dysponować ironią, nie tą nihilistyczną, której pełno dzisiaj, ale tą sokratejską, która pozwala wyłuskać prawdę spod obiegowego frazesu. I taką ironią umie posłużyć się Matyszkowicz, gdy np. na patrona polskiego współczesnego inteligenta pasuje „człowieka w ciemnych okularach”, generała Jaruzelskiego.

Ten nieźle wykształcony funkcjonariusz zawsze przywoływał historyczną konieczność, aby usprawiedliwić akty najbardziej obrzydliwe. Peerelowska inteligencja to ludzie, którzy w zamian za uległość dostali koncesję na bycie inteligentami. Ich historia to również historia buntu, ale: „Po 1989 roku nastąpiła jednak reprodukcja tych wszystkich cech, które nabył inteligent peerelowski. (…) Powróciły służalczość, niesamodzielność i stadność”.

A odpowiedzialność, podkreśla Matyszkowicz, jest sprawą indywidualną. Dlatego każdy indywidualnie powinien odpowiadać za to, co robił w czasach PRL.

[srodtytul]Świnie szukające trufli[/srodtytul]

W tym kontekście kluczowy dla książki Matyszkowicza jest esej „Etyka zdrady publicznej”. Dziś, zwłaszcza w Polsce, piętnowanie narodowej zdrady jawi się wręcz jako nieprzyzwoitość. Jeśli jednak, udowadnia raz jeszcze autor, zdrada publiczna nie ma znaczenia, to jakie znaczenie mieć może wspólnota narodowa? A wspólnota narodowa, polityka, zgodnie z myślą klasyczną, to dla Matyszkowicza środowisko, w którym dopiero naprawdę może kształtować się człowiek. „Wspólnota polityczna, według Arystotelesa, istnieje za sprawą dążenia ludzi do tego, co wydaje się im dobre. A do tego zdolni są tylko ludzie wolni (…) Ludzi niewolnych charakteryzuje to, że dla nich nie istnieje świat poza koniecznością. Przypominają świnie szukające trufli, które nie podnoszą wzroku”.

„Polska jest państwem podziemnym” – twierdzi Matyszkowicz, czyli takim, któremu od bardzo dawna nie dano zaistnieć w wymiarze materialnym, ale które ciągle istnieje jako piękna, republikańska idea pozwalająca Polakom przetrwać najcięższe czasy. Ta idea określa świadomość Polaków, pomimo że jej rodowód sięga co najmniej 500 lat wstecz, i odwołuje się do konstytucji Nihil Novi – Nic Nowego. Oznacza, że nie można wprowadzać nowych praw, decydować o nas bez zgody nas, wolnych obywateli polskiego państwa. Ta idea jest żywa, ponieważ żywa jest pamięć, która jest jednym z przedmiotów refleksji Matyszkowicza. Pamiętanie kreuje tożsamość zarówno osoby, jak i wspólnoty, buduje nas.

Młody filozof jest żywym dowodem na prawdziwość tych tez. W takich jak on nadzieja, że nawet legion nowych liberalnych Pimków nie zapędzi nas znowu w karne brygady, które w imię nowej ideologii czwórkami maszerowały będą na europejskich paradach równości.

[i]Mateusz Matyszkowicz, Śmierć rycerza na uniwersytecie, Fundacja Św. Mikołaja 2010[/i]

"Śmierć rycerza na uniwersytecie” to debiut młodego filozofa, współpracownika „Teologii politycznej” Mateusza Matyszkowicza. Książka, co zaskakuje w tych okolicznościach, napisana jest zdumiewająco lekko i przejrzyście. Zbiór szkiców składa się na spójny obraz naszych fundamentalnych, choć mało obecnych w polskim piśmiennictwie, problemów i sytuuje je w szerszym kulturalnym kontekście.

[srodtytul]Służalczość i niesamodzielność[/srodtytul]

Pozostało 91% artykułu
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: Wybory do Parlamentu Europejskiego. Dlaczego tym razem Lewicy miałoby się udać?
Publicystyka
Roman Kuźniar: Czy rząd da się wpuścić w atomowe maliny?
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł