Oczywiście. Ale zawsze musi się znaleźć ktoś, kto rozpocznie tę dobrą praktykę. Po aferze Rywina konieczność naprawy państwa była dla wszystkich dosyć oczywista. PiS za swoich rządów może nieudolnie, ale jednak próbowało to robić. Niestety, bez powodzenia. Niektóre jego działania wręcz kompromitowały ideę IV RP. A Platforma w ogóle nie zamierza naprawiać państwa. Afera Rywina zaczęła się od gigantycznego upolitycznienia mediów publicznych. Czy w tej sferze coś się zmieniło? Nic. Ani za rządów PiS, ani obecnie. Cały czas mamy kontynuację najgorszych praktyk III Rzeczypospolitej. Wada główna, czyli przekonanie, że telewizja publiczna jest przedmiotem łupu partyjnego, nie została usunięta. Odnoszę wrażenie, że Polacy przestali już wierzyć w możliwość naprawy państwa i przez PiS, i przez PO.
Sam pan mówił niedawno, że większość Polaków głosuje za świętym spokojem i dlatego popierają PO, a nie PiS, bo ono tego spokoju nie gwarantuje. Idea IV RP też tego nie gwarantuje.
Oczywiście. Polacy miotają się między ogromnym zainteresowaniem polityką i oczekiwaniem, że politycy coś zmienią, a potrzebą świętego spokoju. Ładnie opisał to kiedyś Jarosław Flis, mówiąc, że Polacy chcą, by leczyli ich na zmianę anestezjolog i chirurg. Co to oznacza? Jeden tnie na żywca, a drugi usypia. Okres cięcia na żywca to były rządy AWS i jej cztery wielkie reformy. Po nich nastały usypiające rządy SLD. W rolę chirurgów wcieliło się też PiS, a PO to ekipa anestezjologów.
Czyli jesteśmy w fazie usypiania? Jak długo ona potrwa?
Przypuszczam, że dłużej niż poprzednim razem. Nie widzę w społeczeństwie żadnego apetytu na zmiany. Gdy Leszek Balcerowicz krytykuje rząd, to ludzie są zadowoleni, że robi to ktoś inny niż Kaczyński. Ale gdy ten sam Balcerowicz mówi o potrzebie reform, nie budzi entuzjazmu. Dlatego uważam, że w najbliższych wyborach Polacy nie zapragną zmian. Na dodatek działa też obawa przed kryzysem ekonomicznym i poczucie, że jeżeli rządzący zrobią coś dziwnego, to wszyscy będziemy za to płacić. A skoro Tuskowi do tej pory udało się nie wpaść na mieliznę kryzysu, to może bezpieczniej będzie nadal płynąć pod tą samą banderą.
A czy rachuby Jarosława Kaczyńskiego, że po kolejnej kadencji rządów PO władza sama wpadnie mu w ręce, są słuszne?