W (post)polityce zdrada nie istnieje

"Pjonki" wciąż mogą liczyć na niekończący się kredyt zaufania. Wybawicielem ma być Paweł Kowal

Publikacja: 10.06.2011 10:42

W (post)polityce zdrada nie istnieje

Foto: W Sieci Opinii

 

Wizja piękna, pewnie dlatego wybitnie utopijna. Mimo tego świadomości - niedobite "pjonki" wciąż mogą liczyć na niekończący się kredyt zaufania. Teraz, po ucieczce J. Kluzik-Rostkowskiej do Platformy, wybawicielem ma być P. Kowal. Ów polityk, w środowisku, które opisuje, uchodzi za "prawdziwy krzyk mody". Jest młody, inteligentny, zaradny, obyty na europejskich salonach. I taki swojski; z wieloma dziennikarzami spotyka się także poza telewizyjnymi/radiowymi studiami. Który z liderów formacji obecnych w Sejmie ma czas i ochotę na prywatne znajomości z 'pismakami' wyklętymi przez salon? W konsekwencji, czytamy rozliczne peany na jego cześć: argumentują, że PJN - co prawda - znalazła się w kryzysie, ale P. Kowal, cudowny chłopiec polskiej polityki jest w stanie ją sprowadzić na właściwe tory.

 

Kiedy pojawiają się głosy powątpiewania, przypomina się niechlubny rodowód inicjatywy politycznej pana Kowala, padają ze strony nim zafascynowanych najcięższe oskarżenia.

 

Wspominam o tym, ponieważ sam miałem nieprzyjemność się niedawno przekonać. Otóż pewien znany, aktywny publicysta, pod którego większością tekstów mógłbym się bez cienia zastanowienia podpisać, zarzucił mi pisowski fanatyzm, bo... określiłem sposób wyjścia „pjonków” z partii Kaczyńskiego "polityczną zdradą". Swoją opinię uzasadnia tak:

 

"Cierpliwie tłumaczyłem, że w polityce każdy ma prawo wybierać własną drogę ze świadomością, że będzie ponosił konsekwencje tego wyboru, zaś pojęcie „zdrady” (na opisanie odejścia z jednej formacji do innej) jest kompletnie niekompatybilne z praktyką demokratycznej polityki i nie nadaje się do jej opisu. To pojęcie z czasów wojny o życie narodu i całość państwa, a nie z czasów normalnych wyborów, chyba że mówimy o „zdradzie ideałów”, czyli otwarcie i mocno głoszonych wartości. Ale to nie jest przypadek PJN i nie w tym sensie bywa wobec jego członków używane pojęcie „zdrady”."

 

Przypomniała mi o tych "mądrościach" Elżbieta Jakubiak - osoba, która zdaniem jej partyjnego (jeszcze przed chwilą) kolegi J. F. Libickiego, steruje P. Kowalem, jak niegdyś Krzaklewski premierem Buzkiem. Otóż pani Jakubiak pytana w Radio Wnet o spodziewany wynik konfrontacji wyborczej G. Napieralskiego z B. Arłukowiczem w Szczecinie stwierdziła, że w cuglach wygra lider Lewicy, gdyż wyborcy nie lubią politycznych zdrajców... I kto to mówi, chciało by się rzec. Teraz lepiej rozumiem motywację Kluzik-Rostkowskiej, która postanowiła z "pjonkami" się definitywne pożegnać; któż normalny wytrzymałby na pokładzie z towarzyszami tak nieprzyzwoicie otwarcie wracającymi do nowomowy fanatyków od Kaczyńskiego?

 

Zastanawiam się, czy zdaniem wcześniej cytowanego publicysty decyzja Arłukowicza o przejściu do PO, była zdradą ideałów. Hmm... Nie sądzę. Skoro bowiem "zdrada ideałów" w przypadku polityków PJN nie wchodzi w grę z definicji (choć np. taki J. F. Libicki uzależnia swój pobyt w formacji Kowala od m.in. odcięcia się od dziedzictwa Lecha Kaczyńskiego i przeforsowania ustawy godzącej w Radio Maryja jako nadawcy społecznego), cóż mógł zdradzić Arłukowicz, poseł, który do partii Napieralskiego się nawet nie zapisał?

 

To, co wyprawiają w ostatnim czasie posłowie PJN, a więc formacji mającej stanowić nową jakość w polskiej polityce, kompromituje nie tylko ich samych, ale przede wszystkim wielu zawodowych dziennikarzy, którzy wbrew oczywistym faktom, konsekwentnie kreowali/kreują tych ludzi na mężów opatrznościowych Rzeczpospolitej, a tym samym ich nieznośnie rozpuścili. Kogo kreują? Kluzik-Rostkowską, która przedwczoraj podziękowała A. Kublik z „GW” za „przygany wobec P. Poncyliusza”, J.F. Libickiego, który oskarżył koleżankę Jakubiak o sterowanie posłem Kowalem z tylnego siedzenia, P. Poncyliusza, który zarzucił Kluzikowej, że nie nadawała się na przywódczynię, bo zajmowały ją zbyt liczne obowiązki domowe, etc., etc... a to wszystko w jeden jedyny dzień (sic!). To ja już wolę postpolitykę w wydaniu oryginału - bardziej obliczalnej nieboszczki Unii Demokratycznej.

Wizja piękna, pewnie dlatego wybitnie utopijna. Mimo tego świadomości - niedobite "pjonki" wciąż mogą liczyć na niekończący się kredyt zaufania. Teraz, po ucieczce J. Kluzik-Rostkowskiej do Platformy, wybawicielem ma być P. Kowal. Ów polityk, w środowisku, które opisuje, uchodzi za "prawdziwy krzyk mody". Jest młody, inteligentny, zaradny, obyty na europejskich salonach. I taki swojski; z wieloma dziennikarzami spotyka się także poza telewizyjnymi/radiowymi studiami. Który z liderów formacji obecnych w Sejmie ma czas i ochotę na prywatne znajomości z 'pismakami' wyklętymi przez salon? W konsekwencji, czytamy rozliczne peany na jego cześć: argumentują, że PJN - co prawda - znalazła się w kryzysie, ale P. Kowal, cudowny chłopiec polskiej polityki jest w stanie ją sprowadzić na właściwe tory.

Pozostało 80% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości