Stwierdzenie Parulskiego nie jest niespodzianką. Bo skala zaniedbań w szkoleniu pilotów, funkcjonowania pułku, przygotowaniu i nadzorowaniu tragicznego lotu jest znana opinii publicznej od dawna. Zdaje się, że śledczy znajdą odpowiedzialnych. Prokuratura wojskowa myśli o stawianiu zarzutów ludziom w mundurach. Wątki cywilne zostały wyłączone do odrębnego śledztwa. Ale wcale nie jest wykluczone, że i tu prokuratorzy dojdą do podobnych wniosków.
Wojskowi śledczy dostali właśnie od ekspertów firmy ATM szczegółową analizę zapisów jednej z czarnych skrzynek – tzw. Rejestratora Szybkiego Dostępu (ATM—QAR). Na fachową opinię czekali wiele miesięcy – i nie ma się co dziwić, bo rejestrator zapisuje wszystkie parametry lotu i pracy urządzeń samolotu, rozbieranie ich na czynniki pierwsze musiało trwać. Z analizy wynika, że czarna skrzynka nie zarejestrowała niesprawności żadnego urządzenia w samolocie.
Nie została wyjaśniona jedna z największych zagadek – czyli to, jak wyglądała próba odejścia samolotu znad lotniska w krytycznym momencie, tuż przed katastrofą.
Okazuje się system automatycznego odejścia znad lotniska nie został aktywowany. Na ATM—QAR byłby ślad, gdyby system zadziałał.
Wcześniej w opiniach znawców lotnictwa przewijała się opinia, że piloci wcisnęli przycisk „Uchod”, czyli odejście w automacie, a samolot nie zareagował – co mogło pogrzebać szansę na uratowanie maszyny. O co chodzi, skoro wygląda na to, że urządzenia były sprawne?