Na ostatnim posiedzeniu Sejmu przeforsowano kilkanaście ustaw autorstwa rządu. Dla odmiany projekty opozycji tkwią w komisjach nawet latami. Przykład ekspresowej pracy posłów koalicji to ratyfikacja konwencji o pracy na morzu. Prace nad nią trwały 2 dni.

Rządowe projekty mają pierwszeństwo, ale są jednak i takie, o których zupełnie zapomniano. Przykładem jest projekt likwidacji Agencji Mienia Wojskowego, która miała zniknąć do końca 2010 roku, a jednak istnieje nadal. Rząd przesłał do Sejmu projekt ustawy w tej sprawie na początku 2009 roku z klauzulą pilne. Sprawa wydawała się niecierpiąca zwłoki. Jednak już dwa tygodnie później ten sam rząd wycofał dopisek "pilne". Projekt skierowano do komisji. Ostatnim śladem życia ustawy jest wpis, że ukonstytuowała się podkomisja i wybrała przewodniczącego. Od tej pory w sprawie cisza.

Z poselskim aplauzem nie spotkała się również rządowa ustawa antynarkotykowa dotycząca pseudoefedryny. W kwietniu trafiła do komisji. Ta ostatnia spotkała się dwa razy, by w obu przypadkach odroczyć pierwsze czytanie.

Finału nie doczekała się również ustawa, która bardzo podobała się Janowi Krzysztofowi Bieleckiemu w przeciwieństwie do Marszałka Sejmu. Po pierwszym czytaniu projekt zakładający powołanie Komitetu Nominacyjnego zniknął w szufladach i pewnie trafi do kosza, bo zostało tylko jedno posiedzenie Sejmu.

Być może gdyby posłowie, zamiast zajmować się rozgrywkami wewnątrzpartyjnymi i brylowaniem w mediach, przysiedli solidnie, więcej projektów weszłoby w życie.