Ceniony architekt, PRL-owski opozycjonista i kandydat na prezydenta Warszawy w ostatnich wyborach mówi:
Moje podsumowanie III RP brzmi tak: to wielki sukces Polaków, ale porażka Polski. Nie klęska, nie katastrofa, lecz porażka myślenia państwowego, narodowego, wspólnotowego.
I tłumaczy:
U zarania III RP elity ciągle mówiły społeczeństwu, żeby nie protestowało, nie mądrzyło się, ale cicho siedziało, a one przeprowadzą dla nich najmądrzejsze na świecie reformy. Jeśli one nie wychodziły, to winni byli obywatele, a nie ich autorzy. Czasem, jak za komuny, gdy władza nie wiedziała, co ma zrobić, brała się za reorganizację albo restrukturyzację. To często imitacja działania.
Ale to nie obywatele są winni! Często spotykając się z murem biurokracji, decydują się wycofać w prywatność. Bo przecież problem z nieskończonymi autostradami ma jedną przyczynę: niezdolność administracji do podjęcia decyzji, a uzgadnia je sama ze sobą na różnych szczeblach. (…)