Bugaj komentuje zamieszanie związane z polską deklaracją przystąpienia do strefy euro w 2015 roku:
Całkowicie niemożliwa. Myślę, że całe to zamieszanie to przykra wpadka Donalda Tuska. Nawet jeśli jemu się coś takiego wyrwało, to nie zmienia faktu, że powinien mówić o takich rzeczach z wielką ostrożnością. Moim skromnym zdaniem premier może jedynie powiedzieć" mój rząd by chciał, a nie, że Polska wstępuje. By móc tak powiedzieć, trzeba zmienić konstytucję. Poza tym jest jeszcze sprawa celowości takiego posunięcia. Uważam, że rozpad Unii byłby dla Polski okropny, ale to nie znaczy, że do strefy euro powinniśmy się spieszyć. To jest polityka żaby, która nadstawia nogę tam gdzie konie kują.
Odbieram to jako zachowanie całkowicie nieprofesjonalne. Tusk musiał coś Schulzowi powiedzieć - przecież szef PE tego nie zmyślił. Przypuszczam więc, że premier najpewniej coś chlapnął bez zastanowienia. Efekt polityczny nie będzie jednak dramatyczny, bo to tylko nam się zdaje, że oni nas słuchają z zainteresowaniem. W gruncie rzeczy to, co mówią polskie władze, ma dla Zachodu pięciorzędne znaczenie. A my tak nerwowo domagamy się żeby usiąść za tym wielkim stołem. To jest żenujące.
Bugaj zapytany, czy Tusk coś ugrał na szczycie, odpowiada: