Mała historia zaskoczeń, czyli Egipcjanie widzą nową dyktaturę

Niewiele więcej niż rok upłynął od obalenia Hosniego Mubaraka, a niektórym wyłonił się już obraz nowej dyktatury w Egipcie. Tym razem islamistycznej.

Publikacja: 07.04.2012 00:13

Mohammed Chajrat asz-Szater (w środku) po zarejestrowaniu swojej kandydatury

Mohammed Chajrat asz-Szater (w środku) po zarejestrowaniu swojej kandydatury

Foto: AFP

Dzisiejsze lęki liberałów i różnorakich mniejszości, z chrześcijanami na czele, są zrozumiałe. Należy je uszanować. Ale nie przekreślać jednocześnie sensu rewolucji arabskich. I przede wszystkim — nie powinno się tęsknić za obalonymi dyktatorami, choć byli prozachodni. Rewolucja egipska, zwana od daty jej rozpoczęcia w zeszłym roku, Rewolucją 25 stycznia, oraz jej skutki to historia zaskoczeń. Oto ostatnie z nich.

Zaskakująca decyzja

O nowej dyktaturze zaczęto mówić kilka dni temu. To reakcja na sprzeczną z obietnicami decyzję najwyższych władz islamistycznego Bractwa Muzułmańskiego. Najsilniejsze ugrupowanie opozycyjne, które wygrało pierwsze wybory po obaleniu Mubaraka, wystawiło swojego kandydata w wyborach prezydenckich, które mają się odbyć pod koniec maja. Wcześniej Bractwo zapewniało, że nie ma ambicji prezydenckich, bo jego celem jest rozłożone na lata tworzenie nowego społeczeństwa islamskiego. Do tego zaś potrzebna jest praca u podstaw, a nie zajmowanie najważniejszego stanowiska.

Decyzja zaskoczyła nawet część wpływowych Braci, kilku zapowiedziało wystąpienie z organizacji.

- Bractwo się w tej sprawie podzieliło. A wśród Egipcjan, może poza masami biedaków, straciło wiarygodność. Dotychczas uchodzili za tych, co robią to, co mówią - komentuje "Rz" Mohamed Ismail, zastępca redaktora naczelnego dziennika "Gomhurija", niegdyś rządowego, dziś związanego ze środowiskami obawiającymi się wszechwładzy islamistów.

Raczej zaskakująca kandydatura

Kandydatem został 62-letni Mohammed Chajrat asz-Szater, milioner, inżynier, jeden z liderów i sponsorów Bractwa, a także pomysłodawca internetowego okna na świat, czyli anglojęzycznych stron Bractwa ikhwanweb.com ( http://www.ikhwanweb.com/ ). W czasach Mubaraka najbardziej prześladowany z przywódców Bractwa - w sumie ponad 10 lat siedział w więzieniu.

Nie jest to najbardziej znany ani najbardziej popularny polityk organizacji, ale jak pisały egipskie media, najbardziej wpływowy. Nie jest też typowy — Bractwo Muzułmańskie nie kojarzyło się w czasach Mubaraka z bogactwem, wręcz przeciwnie: ze skromnością.

Prawie wszyscy są przekonani, że po wyborach zaplanowanych na 23-24 maja, Bractwo będzie miało właściwie całą władzę w swoich rękach. Ma już władzę w parlamencie (przewodniczącego i prawie połowę mandatów). Kontroluje też, co nawet ważniejsze, komisję przygotowującą nową konstytucję. Nie ma jeszcze rządu, ale to kwestia czasu.

Mohamed Ismail z "Gomhuriji" pociesza się, że Asz-Szater może mieć kłopoty ze zwycięstwem, bo kandydatów islamistycznych jest teraz piątka i głosy się podzielą, na czym może skorzystać liberał, np. Amr Musa, były szef Ligi Arabskiej.

Zaskoczeni generałowie

Wśród zaskoczonych są sprawujący nadal prawdziwą władzę generałowie, czyli Najwyższa Rada Sił Zbrojnych.

Tak można sądzić po komentarzach bliskich im publicystów, choć są i tacy eksperci, którzy dopatrują się tajnej umowy wojskowych z islamistami: jedni zachowają przywileje gospodarcze, a drudzy z pełnią władzy zaczną tworzyć nowe, dla siebie.

Bardziej prawdopodobna i milsza dla Zachodu jest wersja, że generałowie zakładali, że Bractwo naprawdę nie ma ambicji prezydenckich, nie będzie więc chciało mieć decydującego wpływu na politykę zagraniczną i bezpieczeństwa.

Gra toczy się na wielkiej geopolitycznej szachownicy - generałowie w jakimś stopniu gwarantują utrzymanie stabilności w zapalnym regionie. W tym zachowanie stosunków dyplomatycznych z Izraelem.

Nie wszyscy zaskoczeni

- Od dawna ich o to podejrzewaliśmy - takie komentarze pod adresem Braci Muzułmanów ogłaszających start w walce o urząd prezydenta wygłaszali niektórzy politycy liberalni i chrześcijanie, Koptowie.

- Wielu Koptów szykuje się do emigracji, ale to nie nowina, bo już po rewolucji ataki na naszą społeczność się nasiliły. Takie plany mają, i to nowość, muzułmanie, przedstawiciele klasy średniej z Kairu - mówi mi bogaty 60-letni Kopt, którego prawie cała rodzina mieszka już na Zachodzie.

Zaskoczenia nie ma też u sąsiadów - w Izraelu.

- To przecież nie jest organizacja demokratyczna, choć wykorzystuje demokratyczne środki do osiągnięcia władzy, jak Hamas. To nie jest też organizacja, która może zapewnić Egiptowi potrzebną mu modernizację - mówi "Rz" izraelski politolog, specjalista od Bliskiego Wschodu, prof. Efraim Inbar.

Zaskoczenia przed nami (spokojne)

Na razie nie ma powodów, by oskarżać Bractwo Muzułmańskie o to, że w miejsce dyktatury Mubaraka i jego partii wprowadziło swoją. Nie wiadomo, czy tego chce i nie wiadomo, czy by mu się to udało. Optymistycznie można powiedzieć, że na razie toczy się walka o władzę i że ta władza w następnych wyborach zostanie rozliczona przez wyborców.

Pozytywne jest też to, że teraz Zachód może poznać prawdę o Egipcie. Przyszły prezydent (pewnie Asz-Szater) będzie miał poparcie większości społeczeństwa, o Mubaraku po latach dyktatury nie można było tego powiedzieć. Nie będzie też tak, że to dyktator będzie wydawał Zachodowi opinie na temat swojego kraju. Nie będzie mógł żądać wsparcia finansowego i przymykania oka na łamanie praw człowieka strasząc, że jak straci władzę, to na rzecz terrorystów i fundamentalistów, nierozumiejących subtelności polityki międzynarodowej.

Teraz Egipt jest taki, jak chce większość Egipcjan, niezależnie od tego, co się podoba politykom i ekspertom na Zachodzie. Można to interpretować także w ten sposób, że Bractwo Muzułmańskie będzie pragmatyczne, skupione na zapewnianiu elektoratowi poprawy warunków życia.

Zaskoczenia przed nami (rewolucyjne)

1. Wybory prezydenckie mogą się nie odbyć zgodnie z planem. Rada generałów może bowiem uznać, że mające także prezydenta Bractwo Muzułmańskie zagrozi jej interesom.

2. Na odejściu kilku znanych działaczy oburzonych wystawieniem kandydatury Asz-Szatera może się nie skończyć. Niektórzy wieszczą rozpad Bractwa i utworzenie umiarkowanie islamistycznej organizacji zrzeszającej młodych Egipcjan marzących o modernizacji kraju.

3. W razie całkowitego przejęcia władzy przez Braci może na poważnie stanąć kwestia zerwania stosunków z Izraelem, a to pogorszyłoby stosunku Egiptu z Zachodem i jeszcze bardziej zaogniło sytuację w regionie.

4. Po zwycięstwie w wyborach prezydenckich apetyt Bractwo może jeszcze urosnąć. A wtedy odpowiedzią może być bunt, np. tych młodych, raczej prozachodnich, Egipcjan, którzy dominowali w protestach przeciwko Mubarakowi w styczniu zeszłego roku. Byłaby to druga rewolucja.

Historia egipskich zaskoczeń będzie dłuższa.

Dzisiejsze lęki liberałów i różnorakich mniejszości, z chrześcijanami na czele, są zrozumiałe. Należy je uszanować. Ale nie przekreślać jednocześnie sensu rewolucji arabskich. I przede wszystkim — nie powinno się tęsknić za obalonymi dyktatorami, choć byli prozachodni. Rewolucja egipska, zwana od daty jej rozpoczęcia w zeszłym roku, Rewolucją 25 stycznia, oraz jej skutki to historia zaskoczeń. Oto ostatnie z nich.

Zaskakująca decyzja

Pozostało 93% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości