Rządom Donalda Tuska mogą zagrozić jedynie tarcia w koalicji. Opozycyjne PiS i SP kolejny raz zmarnowały wakacje i nie mają pomysłów, jak skutecznie sięgnąć po władzę
Politycy Platformy Obywatelskiej mimo spadających słupków zaufania społecznego mogą zacierać ręce z zadowolenia. I mogą stwierdzić: „wiosna nasza i jesień też będzie nasza". Nie dlatego, że partia Donalda Tuska osiąga wyłącznie sukcesy czy jest uwielbiana przez społeczeństwo. Polacy są coraz bardziej krytyczni w ocenach rządu i premiera, PO zaś traci we wszystkich grupach swój elektorat. Koalicja jest silna słabością, brakiem kreatywności i zorganizowania opozycji.
„PiS jest gotowe do przejęcia władzy" - ogłosił przed tygodniem Jarosław Kaczyński. Już rok temu prezes PiS zapowiadał, że wzorem węgierskiego Fideszu zbuduje struktury pozwalające na przejęcie władzy.
Struktury PiS w terenie trzymają się na słowo honoru, w wielu miastach nie funkcjonują wcale. Nie przyciągnięto młodych ludzi do partii, nie wyszukano czy nie wykreowano liderów środowiskowych w regionach. Partii Kaczyńskiego nie udało się również zbudować pozapartyjnego think tanku, który stałby się zapleczem eksperckim.
Choć liderzy PiS deklarowali, że okres wakacji poświęcą przygotowaniu wielkiej, jesiennej ofensywy programowo-merytorycznej, która miałaby w przypadku przedterminowych wyborów (o których w Sejmie coraz głośniej) doprowadzić do przejęcia władzy przez PiS, „rewolucyjne pomysły" okazały się odgrzewanymi kotletami.