Idziemy własną drogą

Wzrost odsetka Polaków, sprzeciwiających się aborcji eugenicznej nie dziwi, jeśli spojrzy się na wyniki sondaży w innych, zbliżonych kwestiach

Aktualizacja: 22.10.2012 04:30 Publikacja: 22.10.2012 04:30

Idziemy własną drogą

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

Przypomnijmy choćby fakt, że od lat 90. coraz więcej obywateli RP uznaje za słuszny ogólny zakaz przerywania ciąży w tym zakresie, w jakim zakazuje tego obecnie obowiązująca ustawa. Przypomnijmy też, że kilka dni temu „Rz" opublikowała wyniki sondażu wskazującego, że maleje społeczna akceptacja dla rozwodów.

Tego rodzaju sygnały można zinterpretować jako dowód na ewolucję naszego narodu w stronę konserwatywną. Choć najpopularniejsza obecnie liberalno-lewicowa narracja sugeruje, że społeczeństwa rozwijają się tylko w jedną stronę, umownie nazwaną postępową, to przecież historia ludzkości wskazuje, że nie zawsze tak jest. Na przykład pierwsza połowa XIX wieku przyniosła konserwatywny zwrot obyczajowy, który zaczął się załamywać dopiero pod koniec stulecia.

Co charakterystyczne, obecną zmianę postaw najwyraźniej widać w najmłodszych badanych rocznikach. A to przecież one w największej mierze kształtować będą przyszłość. Przyznam, że nie do końca rozumiem mechanizm tej zmiany w sytuacji, w której dominujące media i popkultura kreują – z intensywnością za małą dla najbardziej radykalnych postępowców, lecz niewątpliwą – postawy odwrotne. Ale fakty są faktami.

Zarazem ogłaszanie nieoczekiwanego zwycięstwa kulturowej kontrrewolucji byłoby przedwczesne. Bo przecież jednocześnie we współczesnej Polsce na przykład obyczaje erotyczne liberalizują się, rozwody są coraz mniej akceptowane, ale przecież ich nie ubywa, a odsetek uczestniczących w praktykach religijnych się zmniejsza – niezwykle powoli, ale konsekwentnie.

Wyłania się z tego obraz dalece niespójny. Ale dwie rzeczy można powiedzieć na pewno. Po pierwsze z całą pewnością ideologiczne szarże kulturowej lewicy to w Polsce nie jest, i w przewidywalnej przyszłości nie będzie, metoda na zdobycie większości. W ten sposób można co najwyżej ekscytować pewną społeczną niszę. Powinien wziąć to pod uwagę Donald Tusk, którego ostatnio wyraźnie kusi możliwość nadania wojnie z PiS charakteru kulturowej, lewicowej krucjaty.

A po drugie – jeśli taki kierunek kulturowego rozwoju naszego kraju się utrzyma, to biorąc pod uwagę odwrotne procesy zachodzące na zachodzie kontynentu, Polska przyszłości będzie mniej, a nie bardziej niż obecnie kompatybilna z resztą Europy. Co oznacza, że i instytucje brukselskie, i poszczególne państwa „starej Unii" staną przed poważnym sprawdzianem z tolerancji. Tej prawdziwej, klasycznej, a nie tej z politpoprawnego słownika, będącej po prostu ezopowym określeniem lewicowej dominacji.

Publicystyka
Marius Dragomir: Wszyscy wrogowie Viktora Orbána
Publicystyka
Kazimierz Groblewski: Sztaby wyborcze przed dylematem, czy już spuszczać bomby na rywali
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Karol Nawrocki w Białym Domu. Niedźwiedzia przysługa Donalda Trumpa
analizy
Likwidacja „Niepodległej” była błędem. W Dzień Flagi improwizujemy
Publicystyka
Roman Kuźniar: 100 dni Donalda Trumpa – imperializm bez misji
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku