Niespodzianka. Profesor Magdalenie Środzie nie podoba się atencja mediów poświęcona historycznej decyzji papieża Benedykta XVI.

Wiadomość o abdykacji Benedykta XVI nie zrobiła na mnie specjalnego wrażenia, natomiast betonowa monotematyczność naszych mediów - tak. W poniedziałek papież szedł na okrągło: w szatach białych, purpurowych, całujący, jadący, stojący Żadna stacja się nie wychyliła. Wszyscy dziennikarze analizowali jego decyzję, drążyli, powtarzali lub starali się wykrzesać z kolejnego komentatora (wśród nich - sami mężczyźni! Jakby katolicyzm był homoreligią) coś innego poza grzeczną gadaniną dowodzącą "człowieczeństwa" odchodzącego papieża, który po prostu postanowił oszczędzić światu widoku własnego umierania.

Oczywiście nie przeszkodziło to słynnej feministce dorzucić swojej opinii na ten temat. Zapewne dlatego, żeby pokazać, jak małe wrażenie wywarła na niej ta wiadomość. A że opinia ta nie różni się specjalnie od setek innych wypowiadanych przez ludzi, którzy mają najmniej z Kościołem wspólnego - to i tu nie ma niespodzianki.

Uważam, że wpływ Watykanu zarówno na życie Kościoła i jego wiernych, jak i na formację kultury europejskiej, jest obecnie bliski zera. I to nie dlatego, że wskutek laicyzacji Europy głos Stolicy Apostolskiej jest niechętnie słyszany, ale raczej dlatego, że od jakiegoś czasu głos ten ma niewiele do zaoferowania. Kościół jest wielkim hamulcowym i obrońcą tradycji, która nie kryje w sobie żadnych istotnych dla większości współczesnych ludzi wartości (poza stricte religijnymi). Dobrem najwyższym jest w tej aksjologii posłuszeństwo feudalnej władzy kościelnej, a najwyższym złem - aborcja i in vitro.

Całe szczęście, jest pani Środa, światowej sławy etyk, która wskaże nam co jest dobrem, a co złem.