Reklama

Dzień kobiet, czyli o feminizmie

Brytyjska dziennikarka o femininzmie - inaczej.

Publikacja: 08.03.2013 15:17

Dzień kobiet, czyli o feminizmie

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz Rafał Guz

Dzisiejszy dzień skłania oczywiście do refleksji nad rolą kobiet w przestrzeni publicznej. Wypada więc zacytować ze "środowisk kobiecych". Niestety, to oznacza - przynajmniej w Polskich warunkach - większą widoczność naszych roztrzęsionych i przesiąkniętych ideologią gender feministek. Chcąc uciec od tych pań (i panów) oraz haseł "pierdolę, nie rodzę", trzeba sięgnąć po prasę zagraniczną.

W brytyjskim dzienniku "Daily Telegraph" możemy przeczytać tekst publicystki Cristiny Odone, która nie godzi się na ten oszołomski rodzaj feminizmu.

 

Jako kobieta, która ceni rodzinę, Kościół i wolność od nachalnie wtrącającego się w życie obywateli państwa, świętuję Międzynarodowy Dzień Kobiet z pewną rezerwą. Nie dlatego, że nie wierzę w kobiety. Uczyłam swoją córkę, że może robić wszystko to, co jej bracia. Wierzę i działam na rzecz rozwiązania wielu problemów kobiet, od edukacji do obecności kobiet na rynku pracy.

Moja rezerwa wynika stąd, że dzisiejszy dzień staje się celebracją feminizmu - lub ściślej mówiąc, pewnego rodzaju feminizmu.

Reklama
Reklama

Ten feminizm nie jest już po prostu kampanią o wolność, ale ruchem sparaliżowanym przez nienegocjowalne dogmaty i rzeczy, których powiedziec nie można. Aborcja jest zawsze dozwolona, parytety zawsze potrzebne, pracującej matce jest zawsze lepiej niż tej, która zostaje w domu, a mężczyzna jest zawsze podejrzany.

- charakteryzuje współczesne feministki dziennikarka.  I dodaje

Zakwestionuj choć jeden aspekt z tych zasad, a zostanie ci przypięta łatka nienawidzącej kobiet. Tak jak wcześniejsze "-izmy", feminizm nie pozwala na odmienne zdania. Lista tematów tabu i zabronionych opinii jest tak długa, jak w każdej dyktaturze.

Proponuje jednak alternatywę.

Ale co z tymi z nas, które wierzą, że kobiety mogą robić wszystko to, co mężczyźni... ale nie muszą tego robić? Konserwatywne kobiety, które wierzą w małżeństwo i rodzinę, współzależność zamiast wrogość wobec mężczyzn, równą płacę, ale bez parytetów: my też mamy prawo nazywania się feministkami. Chcemy otwartej debaty o problemach od aborcji po ulgi dla rodzin; chcemy feminizmu a la carte, ale nie możemy się podpisywać pod tym totalitarnym. Wierzymy w siostrzeństwo, które pozwala na pytania, wąptliwości, odmienne zdania. Świętujmy dzisiejszy dzień pracując nad tym nowym rodzajem feminizmu.

Dzisiejszy dzień skłania oczywiście do refleksji nad rolą kobiet w przestrzeni publicznej. Wypada więc zacytować ze "środowisk kobiecych". Niestety, to oznacza - przynajmniej w Polskich warunkach - większą widoczność naszych roztrzęsionych i przesiąkniętych ideologią gender feministek. Chcąc uciec od tych pań (i panów) oraz haseł "pierdolę, nie rodzę", trzeba sięgnąć po prasę zagraniczną.

W brytyjskim dzienniku "Daily Telegraph" możemy przeczytać tekst publicystki Cristiny Odone, która nie godzi się na ten oszołomski rodzaj feminizmu.

Reklama
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Donald Trump chce, by armia USA podjęła walkę z woke na ulicach miast?
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Demokraci znaleźli sposób na Donalda Trumpa
Publicystyka
Piotr Buras: Umowa z Mercosurem to strategiczny wybór Europy
Publicystyka
Komisarz UE: Jak zachęcić oszczędności w Europie do pracy?
Publicystyka
Jerzy Haszczyński: Czy Donald Trump wywalczył pokój dla Gazy? Rysują się problemy
Publicystyka
Antoni Kolek: Zburzyć Rzeczpospolitą Silosową. Czas na nową logikę rządzenia
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Jarosław Kaczyński nie potrzebuje gilotyny
Publicystyka
Ambasador Chin w Polsce: Chiny i Polska – przyjaciele na zawsze
Reklama
Reklama