Dzisiejszy dzień skłania oczywiście do refleksji nad rolą kobiet w przestrzeni publicznej. Wypada więc zacytować ze "środowisk kobiecych". Niestety, to oznacza - przynajmniej w Polskich warunkach - większą widoczność naszych roztrzęsionych i przesiąkniętych ideologią gender feministek. Chcąc uciec od tych pań (i panów) oraz haseł "pierdolę, nie rodzę", trzeba sięgnąć po prasę zagraniczną.
W brytyjskim dzienniku "Daily Telegraph" możemy przeczytać tekst publicystki Cristiny Odone, która nie godzi się na ten oszołomski rodzaj feminizmu.
Jako kobieta, która ceni rodzinę, Kościół i wolność od nachalnie wtrącającego się w życie obywateli państwa, świętuję Międzynarodowy Dzień Kobiet z pewną rezerwą. Nie dlatego, że nie wierzę w kobiety. Uczyłam swoją córkę, że może robić wszystko to, co jej bracia. Wierzę i działam na rzecz rozwiązania wielu problemów kobiet, od edukacji do obecności kobiet na rynku pracy.
Moja rezerwa wynika stąd, że dzisiejszy dzień staje się celebracją feminizmu - lub ściślej mówiąc, pewnego rodzaju feminizmu.