Taką mam pracę, że muszę czytać bardzo dużo bzdur pisanych przez różnych ludzi na wszystkich możliwych portalach. Moje poszukiwania bzdur często zaprowadzają mnie nawet na tak dzikie tereny jak portal Krytyki Politycznej. Nie, żebym narzekał, bo oprócz wielu bzdur można jednak natknąć się na ciekawe i nawet mądre teksty. Ten, który tutaj zacytuje, nie należy jednak do tej kategorii (choć ciekawy na swój sposób niewątpliwie jest). Nosi tytuł "Z życia marionetek", napisał go sam Cezary Michalski i czytając go ma się wrażenie, że - delikatnie mówiąc - autor śladem Aldousa Huxleya i Jima Morrisona "otworzył drzwi percepcji". I otworzył je chyba zbyt szeroko, bo w jego sugestywnych wizjach mieszają się dziwne skrawki prawdy, apokalipsy, Marksa i spiskowych teorii. Wystarczy zacytować pierwszy paragraf:
W to, że największe media służą jeszcze (lub choćby starają się służyć) klasie średniej, wierzą już chyba tylko najwierniejsi fani serialu Newsroom. W świecie nowego średniowiecza, w którym globalny rynek wygrywa (na razie? definitywnie?) z sumą wydrążonych narodowych polityk, gdzie jedyną formą dopieszczanej przez rynek obywatelskiej aktywności są globalne Kościoły, w których nie wyznaje się już żadnej emancypacyjnej religii („dzieci Boże równe wobec Boga" i tym podobne „lewackie komunały"), a jedynie reakcyjną „zemstę Boga" (np. w lokalnym polskim Kościele katolickim, u progu słabiutkiej jeszcze watykańskiej pieriestrojki twardą ręką rządzi czarna sotnia, wymuszając milczenie na ostatnich polskich kapłanach wyznających Chrystusa, przejmując nawet fascynujący estetycznych radykałów kibolski obyczaj edukacyjnego i nonkonformistycznego bicia po mordzie, tym razem na potrzeby czystki w zakonie jezuitów) – w takim świecie w oczywisty sposób media dostały się w ręce najsilniejszego gracza, którym nie jest lud, nie jest klasa średnia, ale globalny kapitał.
Po tym meandrującym wstępie mamy trochę bardziej trzeźwą opowieść o spisku globalnego kapitału jakim są Otwarte Fundusze Emerytalne. I choć teza o emerytalnym przekręcie jest mało odkrywcza i nawet mało kontrowersyjna, to dowiadujemy się od ciekawych "prawd", takich jak ta, że przymusowe oddawanie pieniędzy globalnym bankom to idea wolnorynkowa.
Przykładem jest rozgrywka o OFE, w której media zostały cynicznie spuszczone ze smyczy przez swych prawdziwych panów będących ich właścicielami bezpośrednio lub utrzymujących je z reklam. Służą wiernie jedynemu panu, którym jest skoncentrowany globalny pieniądz. (...) Jednak właściciele OFE (imię Legion, biogramy i historie biznesowe ogólnodostępne) nie są (nigdy w historii swoich biznesowych karier nie byli) owieczkami, które pozwolą się strzyc, becząc tylko bezradnie. Właściciele OFE mają w Polsce media, mają medialną reklamę i nie wahają się tych środków użyć. Zauważył to nawet Robert Gwiazdowski z Centrum Adama Smitha, który od czasu, kiedy sam wyraził wątpliwość wobec prostackiej propagandy OFE (prowizje są nasze, ryzyko jest wasze, morda w kubeł nowe polskie mieszczaństwo, rzucajcie się do gardła swemu państwu, a nie nam, rozliczającym podatki na Cyprze) i chyba po raz pierwszy w swoim życiu został skopany jako „bolszewik i socjalista", napisał już parę tekstów o toksycznym oddziaływaniu wielkiego pieniądza na debatę publiczną w Polsce. Zaprzeczających oficjalnej doktrynie swego Centrum, że rynek jest zawsze racjonalny, a polityka zawsze zła.
Autor udowadnia potem, że pogłoska w sprawie dymisji Rostowskiego to również sprawka marionetek globalnego kapitału. Jednak najciekawsza jest chyba puenta: