Prokurator generalny Andrzej Seremet uznał dwa przepisy ustawy, która uderzyła w OFE, za niezgodne z konstytucją – ta wiadomość zelektryzowała w czwartek opinię publiczną.
Przesłane do Trybunału Konstytucyjnego stanowisko prokuratora generalnego w sprawie zmian w systemie emerytalnym jest wprawdzie zbieżne z opiniami wielu ekspertów (wątpliwości co do tych przepisów miał nawet prezydent Bronisław Komorowski, który najpierw je podpisał, lecz następnie zaskarżył do Trybunału). Tyle że jest to kolejne działanie Seremeta, które można odebrać jako wymianę ciosów z rządem Donalda Tuska.
Wszak dzień wcześniej opinia publiczna dowiedziała się, że warszawska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie podejrzenia popełnienia przestępstwa przez premiera, szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza i prezesa NBP Marka Belkę. To efekt ujawnienia nagrań m.in. z rozmowy dwóch ostatnich. Śledczy chcą sprawdzić, czy szef rządu z ministrem przekroczyli uprawnienia, nakłaniając Belkę do naruszenia niezależności banku centralnego.
Decyzja śledczych jest dla rządu podwójnie niewygodna. Po pierwsze, dotąd przekonywano opinię publiczną, że na taśmach nie ma nic niezgodnego z prawem, że złe były styl i język, a nie treść. Wyjątkiem miała być rozmowa Sławomira Nowaka z Andrzejem Parafianowiczem o kontroli skarbowej u żony tego pierwszego, która od razu stała się przedmiotem zainteresowania prokuratury (śledztwo wszczęto z urzędu).
Jeszcze w czwartkowym wywiadzie dla „Rz" Sienkiewicz mówił, że ze wszystkich taśm tylko ta właśnie wygląda brzydko. Środowa decyzja prokuratury stawia rozmowę Belki i Sienkiewicza w zupełnie innym świetle.