Nie będzie sułtana Redżepa

Turcy postąpili w wyborach jak Polacy – zaskoczyli swój establishment, tam akurat islamistyczny. Nie kochają go aż tak bardzo, żeby oddać mu jeszcze więcej władzy, a zwłaszcza by uczynić z prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana współczesnego sułtana.

Aktualizacja: 08.06.2015 21:35 Publikacja: 08.06.2015 21:23

Jerzy Haszczyński

Jerzy Haszczyński

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

On sam się tym razem ocenie narodu nie poddawał, bo były to wybory do parlamentu. Ale Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) – z której się wywodzi, którą wyniósł na szczyt i z której uczynił wzór dla uczestników (nieudanych) rewolucji w krajach islamskich – chciała po kolejnym wielkim tryumfie zmienić ustrój państwa na prezydencki.

Do tego nie dojdzie, bo zwycięstwo jest zbyt skromne nawet do utworzenia mającego większość w parlamencie rządu, a co dopiero mówić o zmianie konstytucji. Nie będzie tureckiego sułtana Redżepa (bo tak należałoby go zgodnie z tradycją spolszczania imion władców tytułować).

Tureckie wybory są niezwykłe także z paru innych powodów.

Przede wszystkim, poza drobnymi naruszeniami, były – jak donosili obserwatorzy międzynarodowi – uczciwe, przejrzyste, spełniały standardy. Inaczej wyglądała kampania wyborcza – w publicznej telewizji, co znamy i z państw leżących daleko od Bliskiego Wschodu, królowała partia rządząca.

Turcy mogli wyrazić swoją opinię w wyborach, choć ich kraj w czasach Erdogana stoczył się prawie na dno rankingów wolności prasy, Reporterzy bez Granic umieszczają Turcję tuż przed Demokratyczną (tylko z nazwy) Republiką Konga, Rosją i Libią, a za Bangladeszem i Burundi. Według Europejskiej Federacji Dziennikarzy ten rok w tureckich więzieniach powitało 22 reporterów, głównie kurdyjskich.

Jak się do tego doda, że Turcja kojarzyła się niedawno z bezwzględnym tłumieniem protestów czy tajemniczymi procesami w sprawie rzekomych spisków, to rezultaty tych wyborów są jeszcze bardziej zaskakujące. I przypominają o europejskich aspiracjach kraju, który ostatnio stawał się coraz bardziej islamski i orientalny.

Jeżeli Erdogan i jego koledzy nie szykują dla rodaków, którzy nie poparli AKP, jakiejś przykrej niespodzianki (a na razie nic na to nie wskazuje), to Turcja może być znowu stawiana za przykład innym krajom muzułmańskim. Będzie to tym bardziej prawdopodobne, jeżeli wielki sukces partii kurdyjskiej (która po raz pierwszy przekroczyła najwyższy na świecie 10-procentowy próg) doprowadzi do polepszenia losu mniejszości etnicznych w tym kraju.

Publicystyka
Pytania o bezpieczeństwo, na które nie odpowiedzieli Trzaskowski, Mentzen i Biejat
Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Brudna kampania, czyli szemrana moralność „dla dobra Polski”
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Jaka Polska po wyborach?
Publicystyka
Europa z Trumpem przeciw Putinowi
Publicystyka
Estera Flieger: Dlaczego rezygnujemy z własnej opowieści o II wojnie światowej?