Najnowszy sezon South Parku robi naprawdę dobre wrażenie. Po kilku słabszych seriach twórcy serialu powrócili do problemu politycznej poprawności, który na jakiś czas został odłożony na półkę. W szczególności ostatnie trzy odcinki kreskówki, składające się fabularnie w jedną całość, nawiązują do jej najlepszych tradycji. Jak dawniej widza zabawiają zaskakujące zwroty akcji, gorąca tematyka przedstawiona ze świeżego punktu widzenia i mistrzowskie dialogi. Właśnie z jednego z tych dialogów pochodzi cytat przytoczony w nagłówku.
Nie chcę mówić więcej o samej kreskówce, kto chce, niech sam obejrzy, bo rzeczywiście warto. Chcę skupić się na myśli zawartej w cytacie. W polskim kontekście.
W Newsweeku opublikowany został artykuł pt. „Alfabet kołtuna 2015", w którym Wojciech Staszewski w krzywym zwierciadle przedstawia pojęcia charakterystyczne dla tytułowego kołtuna i je tłumaczy. Kołtun to oczywiście postać śmieszna, a jego przekonania czy obraz świata zdecydowanie zasługują bardziej na pogardę niż zrozumienie. Przekonania kołtuna są w końcu ciemniackie i dalekie od politycznej poprawności. Można je więc spokojnie wyśmiać. Autora tekstu dziwi i śmieszy na przykład, że kołtun oburza się na karmienie piersią w miejscach publicznych czy nie rozumie, co to znaczy gender. Ludzi, którzy tak myślą, nie powinno przecież być w naszej debacie publicznej.
Nie powinno ich być, bo grupy posiadające przewagę w kształtowaniu dyskursu publicznego z racji posiadanego wykształcenia i ogólniej – kapitału kulturowego, nie chcą mieć do czynienia na swoim terytorium z taką brzydotą i dziadostwem. Stąd kuriozalna kultura przepraszania w mediach, gdzie po każdej ostrej wypowiedzi jakiegokolwiek polityka wszyscy dziennikarze i autorytety domagają się, by za swoją wypowiedź przeprosił, bo na takie słowa nie ma miejsca w kulturalnej debacie. To jest właśnie gentryfikacja języka. Nie różni się ona w swoim mechanizmie niczym od gentryfikacji w sensie urbanistycznym. I tu, i tu grupa mająca przewagę kolonizuje pewną przestrzeń powodując że ludzie nie dysponujący odpowiednimi zasobami (w przypadku języka kulturowymi) nie mogą już w niej dłużej żyć, bo ich na to nie stać. Nie mają dość kapitału (tutaj znów: kulturowego). Innymi słowy: chodzi o to, by drugą stronę wyprzeć w ogóle z języka. Niech mówi tak, jak my chcemy albo niech nie mówi wcale.
Dlatego dobrze, że kołtun myśli po kołtuńsku, a nie daje się wyrzucić z debaty publicznej, bo godząc się na zasady politycznej poprawności po prostu przegra i da się oszukać tak podobnie, jak ktoś zupełnie nieznający się na rynkach finansowych może z łatwością paść łupem zachłannego doradcy finansowego.