Zacznijmy od przypomnienia: w wyborach parlamentarnych 15 października 2023 roku przy niespotykanej frekwencji 74 proc. partiom opozycyjnym udało się pokonać PiS, uzyskać 240 mandatów i utworzyć rząd. PiS otrzymał wtedy 35,4 proc. głosów co przełożyło się na 194 mandaty. KO miała poparcie 30,7 proc., Trzecia Droga 14,4 proc., Lewica 8,6 proc. W wyborach samorządowych, przy frekwencji 51,5 proc., PiS otrzymał 34,27 proc., KO 30,59 proc., Trzecia Droga 14,25 proc., Lewica 6,23 proc. W stosunku do wyborów parlamentarnych PiS stracił 1,7 proc., a cała koalicja rządząca straciła 3,6 proc., głównie z sprawą beznadziejnego wyniku Lewicy.
PiS nie trzyma się mocno, a koalicja rządząca nie dostała żółtej kartki
Większość analityków i polityków wysnuwa z tego wniosek, że PiS trzyma się mocno, a koalicja rządząca dostała żółtą kartkę. Ośmielam się kompletnie nie zgodzić z tą diagnozą. Mobilizacja w ostatnich wyborach parlamentarnych była niezwykła i głównie sprzyjała ówczesnym, prodemokratycznym partiom opozycyjnym. W wyborach samorządowych żadnej mobilizacji po stronie koalicji nie było, tymczasem PiS walczył o życie. Ale czy przeżył? Propagandowo zapewne tak. Faktycznie – nie jestem pewien. Oczywiście wielkim sukcesem jest wynik w województwie lubelskim, gdzie poparcie dla PiS przekroczyło 46 proc. Jednak PiS na Lubelszczyźnie już wcześniej miał samodzielną większość – 18 mandatów na 33 miejsca i dodatkowe dwa, trzy mandaty jedynie umacniają pozycję Przemysława Czarnka jako ważną twarz PiS, co w skali ogólnopolskiej wcale nie musi się opłacać. Lubelszczyzna nadaje się więc do celów propagandowych, ale żadnego problemu PiS nie rozwiąże. PiS straci kilka wojewódzkich sejmików, jeszcze bardziej ograniczając liczbę benefitów dla wygłodniałych i rozpasanych działaczy. To nastrojów w partii – zwłaszcza na prowincji – nie poprawi.
Czytaj więcej
W porównaniu z wyborami parlamentarnymi PiS Jarosław Kaczyńskiego w wyborach samorządowych nieco stracił. Platforma Obywatelska Donalda Tuska zyskała. Trzecia Droga Władysława Kosiniaka-Kamysza i Szymona Hołowni utrzymuje się na pudle. A Lewica wypadła marnie.
Wynik partii Jarosława Kaczyńskiego nie napawa optymizmem
Ogólnopolski wynik PiS-u przy tak niskiej frekwencji też optymizmem nie napawa. Mijanka z Koalicją Obywatelską jest tuż-tuż, jeśli tylko KO zaproponuje coś więcej niż rozliczenia. Generalnie dobry wizerunkowo wynik ogólnopolski PiS jest głównie zasługą nieumiejętności zmobilizowania wyborców koalicji rządzącej. Frekwencja była wyraźnie niższa niż w wyborach samorządowych w 2018 roku, co oznacza, że fala mobilizacji związanej z koniecznością odsunięcia PiS od władzy wyraźnie opadła. Donald Tusk, polityk wybitny, zwłaszcza w okresie kampanijnym, po raz kolejny nie znalazł sposobu na pozytywny przekaz mobilizujący swoich wyborców nie w obronie przed czymś, lecz w nadziei na coś.
W wybitnym serialu komediowym Ted Lasso jest taka scena, gdy ojciec nigeryjskiego piłkarza, któremu właśnie zniszczono restaurację, udziela synowi ważnej rady: „Don’t fight back. Fight forward!”, czyli w luźnym tłumaczeniu „Nie oddawaj. Walcz o coś”. To jest od lat największa słabość Tuska – nieumiejętność sformułowania pozytywnej wizji inspirującej ludzi do działania. Paradoksalnie jego charyzma szeryfa, który wrócił i powstrzymał PiS przed demolowaniem demokracji i państwa, w takich wyborach jak te ostatnie działa przeciw niemu – skoro szeryf już rządzi, to niech się sam martwi.