Przy „okrągłym stole” siedli dr Anna Materska – Sosnowska, Estera Flieger, Sławomir Sierakowski i piszący te słowa.
Trudno było, rzecz jasna, pominąć wspomnienie o tamtych zimowych dniach, kiedy najpierw mierzyliśmy się, każdy po swojemu, z szokiem po ataku na prezydenta, a potem śledziliśmy z wiarą w cud jego walkę o życie. Niestety, Opatrzność chciała wtedy inaczej. Paweł Adamowicz nie przeżył zamachu, a kraj pogrążył się w żałobie.
Czytaj więcej
Nie spoczniemy, dopóki nie będziemy pewni, że Polska, polski naród, będą wolne od pogardy i niena...
Czy tamte chwile, ów szczególny moment „poruszenia moralnego” zmienił Polskę, nasze podejście do siebie samych, politykę? Trudno mieć złudzenia, że przebłysk refleksji moralnej trwał tylko krótką chwilę. Bardzo szybko o nim zapomnieliśmy, a polska debata wróciła na tradycyjne tory hejtu i agresji. Czy ktoś miał zresztą złudzenia, że będzie inaczej? Czy to w ogóle możliwe, by spierać się w sposób cywilizowany, gdy szeroko dostępny dziś system komunikacji podpowiada formy ekstremalne? Bo przecież zaakceptowaliśmy już, że takie kategorie jak „przyzwoitość”, „wyczulenie” w dobie mediów społecznościowych zastąpiła „oczywista polaryzacja”. Często przybierająca ekstremalne formy. Jakoś z nią się pogodziliśmy, choć mamy gorzką świadomość, ile z sobą niesie zła.
Tak, wina systemów komunikacji, mediów jest bezsporna, choć i to zdanie zaciera istotę sensu, bowiem ów system, który krytykujemy to ludzie, często my sami. Zbyt podatni na emocje. Nie inaczej jest w polityce, choć pytaniem pozostaje, kto jest czyim zakładnikiem, media zakładnikiem polityki, czy odwrotnie?