Polityka ma to do siebie, że różne rozwiązania, za które rządy są krytykowane przez opozycję, stają się nagle przydatnymi narzędziami w rękach tych, których miały pognębić. Tak właśnie się dzieje w wypadku mocno krytykowanego pomysłu PiS, by połączyć wybory z referendum. Pomysł był krytykowany głównie ze względu na idiotyczne pytania referendalne oraz fakt, że pochodzi wprost od Orbána, który dzięki takiemu pomysłowi wygrał wysoko wybory na Węgrzech. Tymczasem jest to rozwiązanie systemowo dobre, bo zwiększa frekwencję wyborczą i sprawia, że wybory są bardziej o coś niż tylko emocje. Oczywiście jeśli referendum zadaje pytania ważne, dotyczące realnych dylematów i wyzwań, a nie głupio stronnicze, na które nikt rozsądny nie może odpowiedzieć „tak”. W gruncie rzeczy miały one konstrukcję: Czy sąsiad nadal powinien bić żonę i to do krwi?