Jan Zielonka: Koniec partyjnej historii

Polska musi przywrócić demokrację, lecz powinna też stworzyć stabilny rząd, będący w stanie rozwiązać ludzkie problemy. Takiego rządu jeszcze nie widać na horyzoncie. Ale jeśli wybory przegra PiS bądź PO, to będą musiały się zmierzyć z końcem swej własnej historii.

Publikacja: 23.08.2023 03:00

Sala plenarna Sejmu

Sala plenarna Sejmu

Foto: Adobestock

W polityce każde wybory do parlamentu otwierają nowy rozdział historii. Obecne sondaże nie wskazują jednoznacznie lidera. Dla liberalnej opozycji nie jest to komfortowa wiadomość. Jeśli zwycięstwo opozycji nie będzie przygniatające, to trzeba będzie wytłumaczyć swoim wyborcom, dlaczego nowego rządu nie stać na obiecane zmiany i rozliczenie PiS. Ponadto zwycięstwo opozycji nie rozwiąże takich problemów, jak wojna, inflacja czy upadłe szpitale. Rozczarowani będą wabieni przez Konfederację. Sugeruję więc demokratom, by po zwycięstwie wyborczym nie pili zbyt dużo szampana, bo kac dnia następnego może być znaczny.

Niewielkie zwycięstwo nad PO też niepokoi PiS. Dziś PiS i Konfederacja walczą o tych samych wyborców, więc rzucają na siebie gromy. Po wyborach gra zacznie się na nowo. Sławomir Mentzen ma do dyspozycji opcję Matteo Salviniego. Liga Salviniego była członkiem paru kolejnych rządów włoskich. Salvini głosował za wszystkimi ustawami, lecz w mediach przemawiał jak lider opozycji. Ławy rządowe gwarantowały dostęp do władzy i pieniędzy, a krytyczna retoryka pozwalała Lidze utrzymać elektorat antyestablishmentowy. Fundamentalna krytyka rządu z ław opozycji oznacza destabilizację państwa w czasie wojny, co jest dość ryzykowne dla Konfederacji.

Czytaj więcej

Jan Zielonka: Niefrasobliwa polityka zagraniczna

Przegrana PiS czy PO spowoduje poważny kryzys tych partii, co tłumaczy, dlaczego dzień 15 października widzą jako koniec historii. PiS jest partią wodzowską, która nie może istnieć bez Jarosława Kaczyńskiego. Czy Prezes będzie miał wolę i siłę, by trzymać dyscyplinę w rozgoryczonej i zdemoralizowanej partii przez cztery długie lata? Walka o schedę po Prezesie będzie destrukcyjna. Konfederacja na tym zyska, chociaż zakładam, iż na antyliberalnej prawicy pojawi się więcej partii przygarniających rozbitków z PiS.

PO pod przywództwem Donalda Tuska też jest partią wodzowską, choć ma w osobie Rafała Trzaskowskiego alternatywę, której brakuje w PiS. Pytanie jednak, kto w przyszłości będzie głosował na partię niebędącą w stanie wygrać kolejnych wyborów z mocno kulejącym PiS. Ponieważ PO skutecznie podcięła skrzydła innym partiom, w demokratycznej opozycji nie widać nawet, kto przejmie schedę po PO. Lewica będzie rosnąć w siłę, lecz nie na tyle, by przejąć ster rządów.

Na szczęście koniec historii w partyjnej polityce nie przekłada się automatycznie na społeczeństwo, gospodarkę i geopolitykę. Polska musi przywrócić demokrację, lecz powinna też stworzyć stabilny rząd, będący w stanie rozwiązywać ludzkie problemy. Takiego rządu jeszcze nie widzę na horyzoncie.

Autor jest profesorem na uniwersytetach w Wenecji i Warszawie

Publicystyka
Roman Kuźniar: 100 dni Donalda Trumpa – imperializm bez misji
Publicystyka
Weekend straconych szans – PiS przejmuje inicjatywę w kampanii prezydenckiej?
felietony
Marek A. Cichocki: Upadek Klausa Schwaba z Davos odkrywa prawdę o zachodnim liberalizmie
Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa