Aleksander Hall: Jaka jest alternatywa dla PiS

Czas na konsolidację sił centrum i centroprawicy, które pragną przywrócenia rządów konstytucyjnych i praworządności, silnej pozycji Polski w Unii Europejskiej, ale nie życzą sobie rewolucji światopoglądowej – pisze historyk, polityk i publicysta.

Publikacja: 12.09.2022 03:00

Jarosław Gowin (Porozumienie), Szymon Hołownia (Polska 2050), Krzysztof Bosak (Konfederacja), Władys

Jarosław Gowin (Porozumienie), Szymon Hołownia (Polska 2050), Krzysztof Bosak (Konfederacja), Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL) oraz Krzysztof Gawkowski (SLD) podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego, 28 marca b.r.

Foto: PAP/Marcin Obara

Polska racja stanu wymaga odsunięcia PiS od władzy. Trudno znaleźć sfery życia narodu i funkcjonowania państwa, w których rządy obozu Jarosława Kaczyńskiego nie wyrządziłyby poważnych szkód.

Trzy sfery upadku

W obecnej fazie rządów za szczególnie szkodliwe uważam poczynania PiS w trzech sferach. Pierwszą z nich jest dewastowanie ustroju państwa. Cel tego działania jest oczywisty. Chodzi o skupienie jak największej władzy w faktycznym centrum dyspozycji politycznej. Jest nim prezes Prawa i Sprawiedliwości i jego zausznicy. Koszty tej dewastacji nie są brane pod uwagę przez rządzących, a są one bardzo znaczące: chaos instytucjonalny, obniżenie autorytetu Polski za granicą, konflikt z instytucjami Unii Europejskiej i wytworzenie u znacznej części naszego społeczeństwa przekonania, że władza polityczna nie musi się liczyć z konstytucją, prawem i dobrymi obyczajami.

Czytaj więcej

Maciej Strzembosz: Polska scena polityczna jak z „Kilera”. Co powie Ryba?

Drugą sferą działań PiS, przynoszącą szczególnie wielkie szkody polskiej racji stanu, jest polityka wobec Unii Europejskiej. Wobec wyzwań współczesnego świata, szczególnie agresywnej polityki Rosji, UE powinna się konsolidować i mieć ambicję stawać się pełnowymiarową światową potęgą. Polityka polskiego rządu zmierza w przeciwnym kierunku. Szermuje hasłem obrony suwerenności kraju przed zakusami Brukseli i Berlina, a także mobilizuje swoich zwolenników przeciwko UE i Niemcom, podczas gdy w rzeczywistości jej celem jest uzyskanie „désinterressement” UE dla łamania przez PiS polskiego porządku konstytucyjnego, a w szczególności niezależności władzy sądowniczej. PiS popełnia w ten sposób jeden z najcięższych grzechów politycznych, jakim jest podporządkowanie racji stanu doraźnym interesom partii rządzącej, dotyczącym polityki wewnętrznej. I to takim, które stanowią oczywiste zagrożenie dla wolności obywatelskich.

Trzecia sfera niezwykle szkodliwej polityki PiS to polityka finansowa. Rządy tego ugrupowania od 2015 r. są pierwszymi po przełomie 1989 r., które świadomie postawiły na pozyskiwanie głosów wyborców w zamian za obietnice – trzeba przyznać, że dotrzymywane – bezpośrednich wielkich transferów finansowych adresowanych do dużych grup społecznych. Obecnie już dobrze widać, jak bardzo negatywne skutki przynosi ta polityka dla gospodarki, finansów publicznych i budżetów domowych pustoszonych przez inflację. PiS uruchomiło licytację: kto da więcej, do której stanęła większość opozycji. W społeczeństwie zostały rozbudzone oczekiwania finansowe, których zaspokajanie będzie pociągać za sobą coraz gorszy stan finansów publicznych i coraz wyższą inflację, ale powstrzymanie tych tendencji jest możliwe tylko wtedy, jeśli nowa władza podejmie się tego bardzo trudnego i niewdzięcznego zadania.

Rząd Donalda Tuska

Czy ta nowa władza zostanie wyłoniona po najbliższych wyborach? Nie jest to przesądzone, ale obecnie są na to duże szanse. Bardzo wiele zależy od tego, czy większość Polaków dostrzeże w opozycji wiarygodną i zgodną z ich przekonaniami alternatywę dla rządów obozu Jarosława Kaczyńskiego.

PiS z całą pewnością zadba o to, aby przypominać wyborcom stanowisko Tuska i jego ugrupowania w sprawie aborcji

Polska opozycja jest ideowo, programowo i politycznie zróżnicowana. Po powrocie Donalda Tuska do krajowej rozgrywki sondaże niezmiennie pokazują, że to Koalicja Obywatelska, której trzonem jest PO, wyraźnie lideruje wśród opozycyjnych ugrupowań. Jeśli PiS przegra wybory, jest oczywiste, że bez jej udziału nie będzie możliwe stworzenie po wyborach większości parlamentarnej i rządu.

Widzę dwie kwestie o fundamentalnym znaczeniu, w których PO – po stworzeniu rządu przez obecną opozycję – może odegrać zdecydowanie pozytywną rolę. Są nimi: przywrócenie konstytucyjnego porządku i praworządności oraz naprawa relacji z Unią Europejską i unijnymi mocarstwami: Niemcami i Francją. Tej pewności nie mam w kwestiach sanacji polityki ekonomicznej, gdyż Donald Tusk włączył się do licytacji: kto da więcej, zainicjowanej przez PiS.

Mleko się rozlało

Ostatnio PO dokonała też ważnego wyboru w sprawach światopoglądowych. Donald Tusk oświadczył, że jego partia nie tylko będzie zabiegać o przyjęcie ustawy wprowadzającej prawo dokonywania aborcji na życzenie kobiety, ale także dopilnuje, aby na jej listach wyborczych nie znaleźli się ludzie kwestionujący założenia ustawy.

Zdecydowana większość komentatorów politycznych interpretuje tę deklarację przewodniczącego PO jako wyruszenie na wojnę kulturową z PiS i zgodę, aby konflikt polityczny, rozdzierający Polskę, zamienić na cywilizacyjny. Być może problemy gospodarcze i polityczne, z którymi Polska będzie zmagać się w nadchodzących miesiącach, spowodują, że Tusk nie będzie jednak kwestii światopoglądowych wysuwał na pierwszy plan w kampanii wyborczej PO.

Jednak mleko już się rozlało. PiS z całą pewnością zadba o to, aby przypominać wyborcom stanowisko Tuska i jego ugrupowania w sprawie aborcji i – szerzej – rewolucji światopoglądowej. Znając praktyki telewizji publicznej, nie mam wątpliwości, że będzie to czynione w sposób bezwzględny i bez żadnych skrupułów.

Jako konserwatysta i zwolennik przywrócenia kompromisu aborcyjnego z 1993 r. deklarację Tuska oceniam zdecydowanie krytycznie. Ma ona jednak pewną zaletę. Definitywnie wyklarowała sytuację przedwyborczą na opozycji. Umożliwia i uprawdopodobnia zawarcie koalicji pomiędzy Koalicją Obywatelską i Lewicą. Resztki konserwatystów, którzy tkwią jeszcze w PO, postawiła w sytuacji upokarzającej. Ci, którzy mieliby ochotę kandydować do parlamentu z list PO, muszą zobowiązać się do głosowania wbrew swemu sumieniu w sprawach życia nienarodzonych, aby przewodniczący ich partii „nie musiał się za nich wstydzić”. Źle się dzieje, gdy liderzy polityczni chcą być panami sumień ludzi, którzy tworzą polityczną wspólnotę.

Trzeci blok wyborczy

Z pewnością radykalnie zmniejszyły się szanse na wspólną listę opozycji w wyborach sejmowych, gdyż w obecnym układzie sił blok polityczny, w którym najsilniejszym ugrupowaniem jest KO, będzie odbierany nie tylko jako polityczna alternatywa dla PiS, ale także jako siła polityczna, która pozostaje w konflikcie z tradycyjnymi wartościami i jest rzecznikiem liberalno-lewicowego światopoglądu. Ludowcy, konserwatyści, czy chadecy, którzy by się do niej przyłączyli, odbierani byliby jako kwiatek do kożucha i trudno kwestionować trafność tego osądu. Obóz liberalno-lewicowy rośnie w siłę, ale nie ma w Polsce większości i nie jest w stanie samodzielnie rządzić.

Jest dla mnie oczywiste, że PiS nie da się odsunąć od władzy bez poparcia licznych wyborców o poglądach centroprawicowych i konserwatywnych. Czas na konsolidację sił centrum i centroprawicy, które pragną przywrócenia w Polsce rządów konstytucyjnych i praworządności, silnej pozycji naszego państwa w Unii Europejskiej, ale nie życzą sobie ani wojny religijnej, ani rewolucji światopoglądowej, a także szanują wolność sumienia, również polityków i parlamentarzystów.

Taką postawę dostrzegam w Koalicji Polskiej i jej liderze Władysławie Kosiniaku-Kamyszu i dlatego publicznie okazuję im poparcie. Trudno jednak wyobrazić sobie tę konsolidację bez udziału Szymona Hołowni i jego Polski 2050. Za zdecydowanie pożądany uważam także udział w tym przedsięwzięciu Porozumienia Jarosława Gowina. Jestem przekonany, że w tym kierunku skłonnych jest zmierzać wielu samorządowców. Uważam, że jeśli powstanie taki blok wyborczy, nie będzie on drugorzędną siłą polityczną, ani języczkiem u wagi, ale może odegrać pierwszoplanową rolę. Z pożytkiem dla Polski.

Aleksander Hall

Autor jest doktorem habilitowanym nauk humanistycznych, był działaczem opozycji w PRL, współzałożycielem Ruchu Młodej Polski, ministrem w rządzie Tadeusza Mazowieckiego

Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jarosław Kaczyński izraelskiego ambasadora wyrzuca, czyli jak z rowerami na Placu Czerwonym
Publicystyka
Nizinkiewicz: Tusk przepowiada straszną przyszłość. Niestety, może mieć rację
Publicystyka
Flieger: Historia to nie prowokacja
Publicystyka
Kubin: Europejski Zielony Ład, czyli triumf idei nad politycznymi realiami