Prawa człowieka to przecież wolność słowa czy zgromadzeń. Bez ludzkiego traktowania czy azylu nie ma jednak praw człowieka – i tu niektórzy „demokratyczni" politycy zaczynają kręcić nosem.
Najczęściej wymówką dla tortur czy wręcz zabijania jest bezpieczeństwo. Nawet prezydent Obama nie zlikwidował obozu w Guantanamo. Pamiętamy też gimnastykę naszych polityków, gdy Europejski Trybunał Praw Człowieka nakazał Polsce wypłacić odszkodowania ludziom torturowanym w więzieniach CIA na Mazurach. Jeszcze większą niechęć wobec przestrzegania praw człowieka widzimy w obliczu migracji. Narodowi demokraci są zdeterminowani, by bronić swoich granic. Problem w tym, że prawa człowieka (inaczej niż prawa obywatelskie) są uniwersalne. Nie można ich stosować tylko do „naszych" obywateli. Uniwersalny Kościół rozumie to lepiej niż narodowe państwo.
Nie będę wymieniał ogromnej liczby konwencji i innych praw, które są coraz częściej łamane, a zobowiązują Polskę do przestrzegania praw człowieka, w tym praw migrantów. Argumenty moralne też nie docierają do obrońców granic państwa i naszej kulturowej tożsamości. Spytajmy jednak, czy demokracja może przetrwać, gdy selektywnie traktujemy prawa człowieka. Istotą obecnej polityki bezpieczeństwa jest zasada, że cel uświęca środki. Wedle niej obrona naszych granic przed – jak mówili Rzymianie – „falą barbarzyńców" wymaga barbarzyńskich metod. Innymi słowy: szczytny cel obrony granic czyni nas oprawcami, czego najlepszym przykładem jest polityka na Podlasiu. Czy demokracja przetrwa, gdy elity demokratycznej polityki godzą się być oprawcami? Czy chcemy być rządzeni przez oprawców?
Czytaj więcej
Tylko jeśli Polska o to wystąpi, Frontex wesprze Warszawę w starciu z Białorusią.
Niektórzy mają nadzieję, że barbarzyńskie metody będą stosowane wyłącznie wobec „obcych", ale nie wobec „naszych". To złudna nadzieja, bo zagorzali obrońcy naszych wartości i granic prześladują nie tylko uchodźców, lecz również inne bezbronne grupy – od Żydów, Cyganów i LGBT po ekologów, feministki, a może nawet wegan czy rowerzystów. Pamiętacie słynną wypowiedź ministra Waszczykowskiego?