Brytyjczycy zostaną sami, jeszcze bardziej przywiązani do swojego lewostronnego ruchu. Odmienność wytykają im coraz częściej negocjatorzy z krajów, które z Unii Europejskiej nie wyjdą.
Można odnieść wrażenie, że Wielka Brytania wypisuje się nie tylko z Unii Europejskiej, ale i z Europy. Jej stosunki ze Wspólnotą mają przypominać te z Kanadą, a może Turcją. Najpoważniejszy problem polega na tym, że część Zjednoczonego Królestwa leży na wyspie, która w większości w tej Europie pozostanie. To Irlandia Północna, w której udało się zakończyć krwawy narodowo-religijny konflikt głównie dzięki temu, że nie jest oddzielona prawdziwą, celno-paszportową, granicą od Republiki Irlandii. Jeżeli granica powróci, wrócą problemy. Jedna z wersji to rozpad Wielkiej Brytanii, która już dawno wielka terytorialnie nie jest. Utrata Ulsteru może wywołać efekt domina, ożywią się nastroje separatystyczne w Szkocji czy Walii. I zostałaby sama Anglia, a to oznaczałoby, że w ciągu niecałego stulecia z imperium ze stolicą w Londynie, nad którym nie zachodziło słońce, ostałby się teren o wielkości pięciu polskich województw.