„Ksiądz jest takim samym grzesznikiem jak ja, więc się nie spowiadam” – wyznaje na łamach „Newsweeka” Anna Sobańska z Warszawy, która regularnie chodzi do Kościoła i uważa się za praktykującą katoliczkę. Kiedyś mieliśmy „wierzących, niepraktykujących”, teraz „praktykujących, niespowiadających się”. Wkrótce pojawią się „niewierzący, spowiadający się”, o których zapewne przeczytamy w „Wysokich Obcasach”.
W „Wyborczej” fragment wywiadu z Aleksandrem Kwaśniewskim z „Krytyki Politycznej”: „Kościół polski (...) jest skazany na wszystkie procesy sekularyzacyjne, które są związane z procesami europejskimi. I albo dokona niezbędnej reformy wewnętrznej, albo zamknie się i zacznie być problemem dla całego uniwersalnego Kościoła katolickiego”. Tylko ktoś musi te reformy przeprowadzić. A może sam...?
„Dziennik” opisuje wyjazd Grzegorza Napieralskiego (SLD) do Hiszpanii, gdzie chciał się uczyć od tamtejszych socjalistów, nie jak reformować Kościół, lecz jak z nim walczyć. „Warto wiedzieć, w jaki sposób ekipa Zapatero przerobiła światopoglądowo Hiszpanię. Może stosowali jakieś techniki marketingowe?”
– zastanawia się Joanna Senyszyn. Gdyby zastosowali technikę pod nazwą „Senyszyn”, w Madrycie rządziłoby dziś Opus Dei.
„Przekrój” opisuje zaskakujące wyniki badań socjologicznych w USA. „Małżeństwo przysparza najwięcej szczęścia, zanim zostanie zawarte. Mężczyźni są najszczęśliwsi rok przed ślubem, kobiety – w momencie zawarcia związku. Rozwód zwiększa za to poczucie zadowolenia z życia zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet”. Co się jednak stanie, gdy Kościół (w ramach reform Kwaśniewskiego) skasuje sakrament małżeństwa? Skąd będziemy wiedzieli, kiedy mamy być szczęśliwi, a kiedy zdołowani?