W sobotę, 19 grudnia, w katedrze gnieźnieńskiej nastąpiła uroczysta inauguracja prymasostwa abp. Henryka Muszyńskiego. Dzień wcześniej zakończył się okres prymatury kard. Józefa Glempa. W ten sposób po 17 latach tytuł prymasa powrócił do arcybiskupów gnieźnieńskich, z którymi związany jest od XV wieku. Ale tego dnia stało się jeszcze coś równie istotnego: w sposób symboliczny, ale definitywny zakończyła się epoka wielkich prymasów Polski, którzy mieli realną władzę kościelną, a w czasach I Rzeczypospolitej także polityczną.
[srodtytul]Rzeczywisty przywódca[/srodtytul]
To właśnie pamięć o prymasach – interreksach zwołujących sejmy elekcyjne, zasiadających w senacie, o prymasach, którzy w trudnych chwilach dla Polaków jednoczyli ich wokół wartości religijnych, podtrzymywali tożsamość narodową – sprawia, że ten tytuł jest u nas bardzo ceniony. Do szczególnej pozycji wyniósł godność prymasa kard. Stefan Wyszyński z racji osobistego autorytetu i specjalnych pełnomocnictw Stolicy Apostolskiej (miał je wcześniej prymas Hlond), które pozwalały mu regulować w imieniu Watykanu wszystkie sprawy wewnątrz i na zewnątrz Kościoła w Polsce (z wyjątkiem zawarcia konkordatu i mianowania biskupów).
Prymas Wyszyński przez kilkadziesiąt lat był rzeczywistym przywódcą Kościoła w Polsce. I o takim prymasie – liderze, który wskaże kierunek działania całemu Kościołowi nad Wisłą, a potem będzie wymagał konsekwentnej jego realizacji od biskupów, księży i świeckich, marzy wciąż wielu Polaków. Ale czas prymasów pośredników między biskupami diecezjalnymi a papieżem w Kościele powszechnym dawno minął. Skończył się kilkadziesiąt lat temu wraz z Soborem Watykańskim II. W Polsce jednak pozycja prymasów również po soborze była wyjątkowa, bo i wyjątkowe było położenie Kościoła, który walczył o przetrwanie i o zahamowanie systemowej ateizacji społeczeństwa przez komunistów.
Trzeba przyznać, że Watykan (a właściwie papież Polak) brał pod uwagę tę wyjątkową pozycję prymasów Polski także po 1989 roku. To dlatego budowanie nowego modelu prymasostwa jako godności wyłącznie honorowej przebiegało stopniowo i łagodnie. Specjalne uprawnienia Watykanu prymas Józef Glemp utracił w 1989 roku, gdy Polska nawiązała stosunki dyplomatyczne ze Stolicą Apostolską i do Warszawy przyjechał nuncjusz. Nie bez znaczenia jest, że był nim Polak. Przypuszczam, że gdyby nuncjuszem został Włoch albo dyplomata watykański innej narodowości, przechodzenie od prymatury silnej do honorowej odbyłoby się w Polsce znacznie szybciej.