Próby wyjścia poza ten schemat, niesłychanie rzadkie, kończą się w Polsce boleśnie. Przekonuje się o tym na własnej skórze Artur Domosławski, którego niewydana jeszcze książka o Ryszardzie Kapuścińskim budzi niepokoje, czy aby nie odbrązawia zanadto Mistrza. Domosławski, choć ma parasol ochronny w postaci stojącej za nim "Gazety Wyborczej", tłumaczy więc, że Kapuścińskiego niesłychanie ceni, ale chciał poznać prawdę o nim, a poza tym, skoro można w poważnej biografii o nobliście V. S. Naipaulu wspominać o skandalach erotycznych z udziałem pisarza…
Dziwi się Domosławski, że w Polsce tak się nie pisze, a ja się dziwię, że Domosławski się dziwi. Być może ostatnie lata spędziłeś, Arturze, na peregrynacjach po Ameryce, ale popytaj kolegów z redakcji, co zrobili z książką niejakiego Pawła Zyzaka, który ośmielił się napomknąć, że Wałęsa, szczenięciem będąc, nasiusiał do kropielnicy? Naprawdę nadal wyobrażasz sobie poważną, uczciwą, pełną trudnych pytań biografię Jacka Kuronia? Albo książkę o Aleksandrze Kwaśniewskim wspominającą o jego życiu intymnym?
Nie musisz mi, Arturze, odpowiadać, jak na takie książki zareagowałaby twoja gazeta. Wiem, jak sam potraktowałeś film o Jaruzelskim. Zbrzydził cię, był płaski, "zupełne bzdety, prawicowa mantra". Piszesz, że niewiarygodny. Dobrze, ale w którym miejscu? Co konkretnie przekłamał?
Owszem, nie posuwasz się do tego co Wojciech Mazowiecki, który podważył nawet antysemickie czystki w wojsku, dopytując, ilu wśród wyrzuconych było Żydów (naprawdę, Wojtku, chciałbyś to jakoś sprawdzać?) i uznał je wyłącznie za "spisek w obrębie władzy", powtarzając tym samym endecką interpretację Marca '68, no ale czegóż się nie robi dla generała?
Piszesz, Arturze, że film był propagandowy. Czy, podobnie jak Jacek Żakowski, uznasz, że nie trzeba tego uzasadniać, bo to oczywiste? A jak potraktowałbyś poważnego ponoć publicystę, gdyby po lekturze twej książki powiedział, że szmaciana i nie warto czytać. "Dlaczego? To chyba oczywiste".